Quantcast
Channel: Jadłonomia · wegańskie przepisy nie tylko dla wegan
Viewing all 567 articles
Browse latest View live

Domowa granola czekoladowa

$
0
0
Kolekcja słodkich śniadaniowych propozycji stale się powiększa - ostatnio była orzechowa owsianka, była też domowa granola i granola kokosowo - pomarańczowa. Ale jak rozpusta to na całego - czas na czekoladową granolę!

Przyznaję, że to jedna z moich ulubionych granoli. Jest równie sycąca i pożywna co wszystkie inne, ale ma jedną niewątpliwą przewagę: jest czekoladowa. Kiedy je się ją z zimnym mlekiem to czekoladowe chrupki przyjemnie chrzęszczą pod zębami zostawiając gorzko - słodki smak kakao, ale kiedy poleje się ją ciepłym mlekiem kakaowa warstwa zaczyna delikatnie się rozpuszczać i mleko smakuje trochę jak kakao, a trochę jak miód. Do tego drobne okruchy czekolady po dłuższej chwili roztapiają delikatnie barwiąc zawartość miski i dodając granoli jeszcze więcej czekoladowego aromatu. A żeby nie było za słodko, od czasu do czasu trafia się na suszoną wiśnię lub żurawinę, która przełamuje czekoladową słodycz. Czego chcieć więcej? 

Granola czekoladowa

Składniki:
  • 1/2 szklanki nerkowców
  • 1/2 szklanki orzechów laskowych
  • 1/2 szklanki migdałów
  • 2 szklanki płatków owsianych 
  • 1/2 i 2 łyżki szklanki syropu z agawy
  • 2 łyżki kakao
  • 2 łyżki oleju roślinnego
  • 1/2 tabliczki gorzkiej czekolady drobno posiekana, opcjonalnie
  • 1/2 szklanki suszonych wiśni
  • 1/2 szklanki suszonej żurawiny
  • szczypta soli morskiej
Przygotowanie:
  1. Piekarnik rozgrzać do 175 stopni. W małym rondelku zagotować syrop z agawy oraz olej z kakao i szczyptą soli nieustannie mieszając, kiedy kakao się rozpuści zdjąć z ognia. Orzechy i płatki owsiane wsypać do miski, wlać gorący syrop i wszystko delikatnie wymieszać drewnianą łyżką lub silikonową szpatułką. Kiedy wszystkie orzechy będą delikatnie sklejone wyłożyć je na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia i równomiernie rozprowadzić. Piec przez 15-20 minut, w tym czasie należy dwa razy zamieszać piekące się orzechy tak, aby wszystkie złociły się równomiernie, ale się nie spaliły.
  2. Upieczone orzechy wyjąć z piekarnika i odstawić do wystudzenia. Kiedy przestygną połamać, dodać suszone owoce, posiekaną czekoladę i porządnie wymieszać. Przesypać do szczelnego słoja i zjadać z jogurtem, ulubionym mlekiem lub świeżymi owocami. 




Spaghetti z pulpetami

$
0
0
Chciałbym być wegetarianinem, ale muszę czasem zjeść coś konkretnego. No wiesz, dziewczynom to przychodzi łatwiej, ale mi nie wystarczy sałatka. Kiedy po raz kolejny usłyszałam stereotyp o tym, że wegetariańskie oraz wegańskie jedzenie jest dziewczyńskie i nie nadaje się dla prawdziwych facetów, musiałam coś z tym zrobić - a raczej coś ugotować. 

Słyszałam to już dziesiątki razy. Ciche podśmiechiwanie się z facetów, którzy nie jedzą mięsa; naukowe wywody na temat braku kalorii i białka w jarskich daniach, żarty z wegetariańskiego gotowania oraz przeświadczenie, że w skład wege obiadu wchodzą jedynie ogórki i sałaty. A nawet jeśli jakimś cudem można zrobić zupę lub zapiekankę bez mięsa, to na pewno chłop się nią nie naje. Niezłe bzdury, prawda? Ale mimo wszystko często jeszcze się je słyszy od różnych znajomych. Dlatego jeśli też znacie kogoś kto jest tak męski, że boi się wegetarianizmu i głodu po bezmięsnym obiedzie to zaserwujcie mu spaghetti z pulpetami z poniższego przepisu. Robi się je bardzo szybko, wspaniale smakuje i można się nim najeść do syta. A jak już nakarmiony zje, poprosi o dokładkę i przyzna się do błędu, to każcie mu jeszcze umyć naczynia.


Spaghetti z pulpetami

Składniki na około 4 porcje:

Pulpety:
  • 2 kostki tofu, każda po 180 g
  • 1/2 szklanki bułki tartej
  • 1 łyżka płatków drożdżowych, do kupienia tutaj, można pominąć
  • 2 - 3 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżeczki ostrej musztardy
  • 1 łyżeczka wędzonej papryki
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
  • 1 łyżeczka posiekanych listków świeżego rozmarynu lub 1/2 łyżeczki suszonego
  • sól i czarny pieprz
Sos do pasty:
  • 400 g ulubionego makaronu spaghetti
  • 2 puszki krojonych pomidorów
  • 1 mała cebulka
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżka octu balsamicznego
  • 1/4 łyżeczki oregano
  • 1/4 łyżeczki tymianku
  • sól i czarny pieprz
  • oliwa z wytłoczyn oliwek do smażenia lub inny ulubiony olej

Przygotowanie:
  1. Sos: Na dnie niedużego rondelka rozgrzać kilka łyżek oleju, dodać drobno posiekaną cebulkę i chwilę smażyć do czasu, aż będzie złota i miękka. Dodać posiekany czosnek, smażyć kolejną minutę a następnie dodać pomidory. Dodać ocet balsamiczny, szczyptę soli, zioła i dusić na małym ogniu przez 30 minut. 
  2. Pulpety: w czasie kiedy dusi się sos w dużym garnku zagotować osoloną wodę na makaron, ugotować zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu i zająć się przygotowaniem pulpetów. Tofu pokroić w grubą kostkę i wrzucić razem z pozostałymi składnikami do naczynia blendera. Zmiksować aż do rozdrobnienia, spróbować i doprawić do smaku solą oraz pieprzem. Z masy lepić kuleczki wielkości orzecha włoskiego i odkładać na bok.
  3. Kiedy wszystkie pulpeciki są już gotowe, na dnie dużej patelni rozgrzać kilka łyżek oleju i smażyć pulpeciki na złoty kolor, co jakiś czas je obracając. Wystarczy smażyć je około 30 - 60 sekund z każdej strony, usmażone i równo zezłocone pulpety układać na ręczniku papierowymi, żeby odsączyć je z tłuszczu. 
  4. Do garnka, w którym gotowaliśmy makaron wlać zredukowany sos pomidorowy, doprawić go do smaku solą oraz pieprzem. Podgrzewając garnek na małym ogniu dodać ugotowany makaron spaghetti, dokładnie wymieszać go z sosem i na wierzch dodać pulpeciki, podgrzewać jeszcze kilka minut do czasu, aż wszystko będzie gorące. Podawać od razu, można posypać całość migdałowym parmezanem lub skropić oliwą. 






Spring Rolls

$
0
0
Już od dwóch tygodni kalendarz wskazuje wiosnę. Robi się coraz cieplej, dni są coraz dłuższe i tak przeraźliwie chciałoby się już wybierać świeże, chrupiące warzywa. A czy jest coś bardziej wiosennego niż spring rollsy?

Spring Rolls, czyli ruloniki z surowego papieru ryżowego wypełnione świeżymi warzywami i makaronem ryżowym, to chyba najbardziej wiosenna przekąska, jaka przychodzi mi do głowy. Każdy kęs jest soczysty, chrupiący i pełen orzeźwiającego aromatu ziół i jędrnych warzyw. Ich przygotowanie w domu jest bardzo proste - wystarczy tylko wybrać się do lepiej zaopatrzonego sklepu po papier, makaron ryżowy oraz kostkę tofu i można zaczynać turlanie.

Aby produkcja rollsów przebiegła sprawnie, należy zacząć od przygotowania wszystkich składników farszu. Usmażcie tofu, pokrójcie warzywa, namoczcie makaron, oskubcie liście z ziół. Potem okrągłą tortownicę wypełnijcie letnią wodą, wyłóżcie blat silikonową matą lub papierem do pieczenia i zaczynajcie rolowanie. Na początku nie przejmujcie się kształtem, starajcie się jedynie jak najciaśniej zwinąć rollsy - ciasno zwinięte będą dobrze trzymać w sobie nadzienie i pozwolą się wygodnie zanurzać w sosie. Nie minie kwadrans, a będziecie mogli to robić z zamkniętymi oczami.

Spring Rolls

Składniki na około 10 sztuk:
  • 10 arkuszy papieru ryżowego
  • 100 g cienkiego makaronu ryżowego
  • 1- 2 marchewki
  • 2 - 3 rzodkiewki
  • 1 kalarepa
  • garść kiełków fasolki mung
  • kostka tofu
  • garść liści kolendry i mięty
  • kilka łyżek oleju do smażenia
Sos do tofu:
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 1 łyżeczka cukru trzcinowego
  • 1/8 łyżeczki chili
  • 1 łyżki wody
Sos do spring rollsów:
  • 1 łyżka octu ryżowego, można ewentualnie zastąpić sokiem z cytryny lub limonki
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżki cukru trzcinowego
  • 4 łyżki wody
  • kilka plasterków świeżego chili lub ząbku czosnku
Przygotowanie:

  1. Przygotowanie warzyw: marchew i kalarepkę obrać a następnie przy pomocy bardzo ostrego noża pokroić w cienkie paseczki. Rzodkiewkę wyszorować i pokroić w cieniutkie paseczki, a następnie wszystkie warzywa włożyć do miski z lodowatą wodą - dzięki temu będą bardzo chrupkie.
  2. Tofu: tofu pokroić na 10 równych pasków, na patelni rozgrzać łyżkę oleju i dodać pokrojone tofu. Podsmażać chwilę, aż lekko się zrumieni, w tym czasie połączyć w szklance wszystkie składniki sosu do tofu i wylać go na patelnię - sos powinien pokryć wszystkie paski tofu, dlatego lepiej użyć małej patelni albo zrobić go więcej. Zwiększyć ogień, w ciągu kilku minut sos odparuje, a tofu zrobi się lepkie. Wtedy zdjąć je z patelni i odstawić do całkowitego przestudzenia.
  3. Zwijanie: odcedzić pokrojone warzywa z wody, naszykować kiełki oraz oskubać liście z ziół. Makaron ryżowy przygotować zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu, do tortownicy nalać letnią wodę. Każdy płat papieru ryżowego delikatnie moczyć w wodzie, układać na przygotowanej powierzchni do zwijania i po kolei napełniać składnikami. Najpierw kłaść liście mięty, następnie makaron ryżowy, warzywa z liśćmi kolendry oraz tofu. Zacząć zawijać od prawego dłuższego boku, następnie ciasno zawijać lewy bok i na koniec dwie pozostałe końcówki. W ten sposób zawinąć wszystkie rulony, na koniec w miseczce połączyć składniki sosu i podawać razem, mocząc każdego rollsa. A nie mówiłam, że to proste?

 
 
 
 


Bezjajeczna pasta z curry

$
0
0
Coraz większymi krokami zbliża się Wielkanoc, powszechnie znana jako święto jajka i białej kiełbasy. Pewnie myślicie, że to ciężki czas dla wegetarian i wegan? Wręcz przeciwnie!

Mój wielkanocny stół co roku ugina się od bezmięsnych frykasów - na półmiskach piętrzą się pasztety z fasoli oraz z soczewicy, w salaterce dumnie puszy się sałatka jarzynowa, obowiązkowo pojawiają się różne pasty do chleba i mój ulubiony smalec z fasoli. I uwierzcie mi, że nikt w domu nie tęsknie za kiełbasianym żurem. Przepisy na wspomniane dania oraz wiele innych świątecznych potraw znajdziecie na blogu, ale żebyście mieli w czym wybierać, od dzisiaj aż do Wielkanocy niemal codziennie będzie pojawiać się jeden nowy przepis. A na początek nie może to być nic innego, jak wegańska bezjajeczna pasta z dodatkiem curry - czyli pasta z tofu, która za sprawą czarnej soli pachnie i smakuje zupełnie jak ta przygotowana z gotowanych jajek. 

Jeśli jesteście tradycjonalistami to możecie też skorzystać z przepisu na klasyczną bezjajeczną pastę ze szczypiorkiem. Odliczanie do Świąt Wielkanocnych czas zacząć.


Bezjajeczna pasta z curry

Składniki:
  • 1 kostka naturalnego tofu, 180 g
  • 3 łyżki majonezu, na przykład z tego przepisu
  • 1 łyżeczka musztardy
  • 1 płaska łyżeczka czarnej soli (soli Kala Namak), do kupienia tutaj (niezbędna!!!)
  • 1/2 łyżeczki przyprawy curry
  • 1/2 łyżeczki syropu z agawy, miodu lub szczypta trzcinowego cukru 
  • 1 łyżka posiekanego szczypiorku
  • sól i czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. W małej szklance wymieszać majonez, musztardę, syrop z agawy, curry, szczyptę pieprzu oraz czarną sól. 
  2. Tofu pokroić na kilka mniejszych kawałków, dodać majonez wymieszany z dodatkami i wszystko zmiksować przy pomocy blendera na gładką pastę. Na sam koniec dodać szczypiorek i delikatnie wmieszać go łyżką. 
  3. Jeść na ulubionym pieczywie, dobrze smakuje posypana dodatkowym szczypiorkiem i kawałkami chili, przechowywać w lodówce do 3 dni. 


Surówka z czerwonej kapusty z granatem

$
0
0
Kapusta nie ma w Polsce łatwego życia. Najczęściej kiszona ląduje w bigosie, w białe liście do znudzenia zawijamy gołąbki, a z pekińskiej z upodobaniem przyrządzamy surówki pełne majonezu. A gdyby tak dać szansę kapuście zaprezentować się jako obytej w kulinarnych zwyczajach podróżniczce i przyrządzić ją w zupełnie inny sposób?

Kapuściane głowy piętrzą się na straganach w każdym polskim mieście, kosztują kilka złotych i są dostępne niemal przez cały rok. Jednak mimo łatwej dostępności wciąż mało z kapustą eksperymentujemy i zupełnie jej nie doceniamy - a przecież można ją przygotować na dziesiątki nowych sposobów. Można upiec ją w soku z cytrusów, zgrillować z czosnkiem, usmażyć i podać z ulubionym pesto, a także przygotować z niej zupełnie nowe sałatki z dodatkiem wasabi, chili, imbiru lub granatu. Cienko pokrojona, połączona z kuminem, drobno posiekaną pietruszką i kawałkami suszonych moreli jest cudownie chrupiąca, słodka i pachnąca wojażami do dalekich krajów.

Surówka z czerwonej kapusty z granatem

Składniki na około 4 - 6 porcji:
  • pół czerwonej kapusty
  • pół granatu
  • pęczek pietruszki, razem z łodyżkami
  • 5 suszonych niesiarkowanych moreli
  • szczypta soli
Składniki na sos:
  • 4 łyżki oliwy
  • 1 łyżka syropu z agawy
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 1/2 łyżeczki mielonego kuminu
  • 1 łyżeczka nasion kuminu, podprażonego przez kilka sekund na suchej patelni
  • 1/4 łyżeczki cynamonu
  • 1/4 łyżeczki chili
  • sól i czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. Kapustę posiekać na bardzo cienkie paski, przełożyć do dużej miski i obsypać solą. W tym czasie posiekać bardzo drobno pietruszkę oraz pokroić morele, dodać do kapusty i wszystko porządnie wymieszać.
  2. W szklance wymieszać składniki sosu i dodać do miski z kapustą. Przy pomocy rąk porządnie wszystko ugnieść tak, aby sok z kapusty połączył się z przygotowanym sosem. Na koniec z granatu wyłuskać pestki, dodać je do sałatki i delikatnie wymieszać. Podawać jako dodatek do obiadu, doskonale smakuje z falafelami










Pasztet warzywny doskonały

$
0
0
Pamiętacie pasztet z soczewicy z żurawiną, o którym pisałam w zimie? A pasztet z fasoli z jabłkiem? Albo ten z soczewicą i suszoną śliwką? Jeśli piekliście jeden z tych pasztetów i smakowały wam tak jak mi, to mam dla Was dobrą wiadomość - najlepsze jeszcze przed Wami. 

To chyba najlepszy pasztet, jaki kiedykolwiek zrobiłam. Jest wilgotny, zwięzły, świetnie się kroi, dobrze rozsmarowuje się na chlebie, a do tego ma wspaniały aromat duszonych warzyw i orzechów. Dosknale smakuje zarówno z chrzanem, jak i z kleksem żurawiny; można zjeść go na pajdzie dobrego chleba, a można po prostu zjeść gruby plaster bez żadnych dodatków. W smaku nie przypomina tak bardzo pasztetów mięsnych, jak wspomniane wyżej pasztety soczewicowe - jest słodszy, delikatniejszy i trochę inaczej doprawiony. Dla mnie tak właśnie powinien smakować wegetariański pasztet.

A jeśli chcecie więcej dowiedzieć się o pieczeniu bezmięsnych pasztetów, o sztuce przyprawiania ich, dobierania do nich dodatków oraz o tym, co wraz z nimi możecie przygotować na świąteczny stół, to zapraszam na moje warsztaty kulinarne w Studiu Miele w Warszawie. Warsztaty odbędą się w najbliższy poniedziałek, wszystkie szczegółowe informacje na temat programu i zapisów na stronie Salonu Miele.


Pasztet warzywny doskonały

Składniki na średnią keksówkę:
  • 1 1/2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej / około 3/4 suchej szklanki kaszy 
  • 1 szklanka orzechów laskowych, zmielonych w młynku lub blenderze
  • 100 ml oleju roślinnego
  • 2 marchewki
  • 2 pietruszki
  • 1 por, tylko biała część
  • 2 laski selera naciowego
  • 2 ząbki czosnku, posiekane
  • 2 - 3 łyżki sosu sojowego
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe
  • 1 łyżeczka majeranku
  • 1 łyżeczka suszonej pietruszki
  • 1/2 łyżeczki lubczyku
  • 1/2 łyżeczki tymianku
  • spora szczypta gałki muszkatołowej
  • sól i czarny pieprz
Przygotowanie:
1. Pora pokroić na cienkie talarki, na dnie dużego rondla lub garnka rozgrzać olej. Dodać pory, liście laurowe, ziele angielskie i smażyć na niewielkim ogniu do czasu, aż por będzie szklisty i miękki. W tym czasie marchewki oraz pietruszki obrać i zetrzeć na tarce, seler naciowy pokroić w cienką kostkę, a czosnek posiekać. 
2. Kiedy pory będą zeszklone, wyjąć ziele angielskie oraz liście laurowe, dodać przygotowane warzywa, posiekany czosnek i dusić na małym ogniu przez około 10 - 15 minut, czyli do czasu, aż warzywa będą bardzo miękkie. 
3. Miękkie warzywa przełożyć do dużej miski. Dodać ugotowaną kaszę jaglaną, orzechy, olej oraz pozostałe przyprawy i zmielić wszystko na gładką masę. Doprawić do smaku solą i czarnym pieprzem. Przełożyć do keksówki i piec przez 30 - 45 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni. Wyjąć, studzić przez całą noc, a rano kroić. 



Pasta z pieczonych buraków i fasoli

$
0
0
Kiedy byłam dzieckiem nie cierpiałam ćwikły i nic w świecie nie było w stanie nakłonić mnie do zjedzenia chociaż odrobiny. Ostra, kwaśna, zupełnie do niczego. Wszystko zmieniło się, kiedy wiele lat później przygotowałam ćwikłę z pieczonych buraków - od tamtego momentu wiem, że chrzan jest wymarzoną parą dla buraków. 

Z ćwikłą lubię się tak bardzo, że podczas świątecznego śniadania siadam zawsze na przeciwko niej. Smakuje mi na pasztecie, na warzywnej galarecie albo cienko rozsmarowana na pieczeni z fasoli. Dlatego postanowiłam zrobić pastę do chleba, która będzie smakować tak samo dobrze jak moje ulubione chrzanowe buraczki - do białej fasoli dodałam upieczonego buraczka, sporo tartego chrzanu oraz kilka łyżek oleju rzepakowego z pierwszego tłoczenia. Bingo! Pasta jest kremowa, aksamitna, lekko słodka, delikatnie chrzanowa i zaostrzona świeżo mielonym czarnym pieprzem. A na dobrej pajdzie chleba posypana koperkiem smakuje jak małe wielkanocne śniadanie.


Pasta z pieczonych buraków i fasoli

Składniki na jeden duży słoik:
  • 1 1/2 szklanki ugotowanej fasoli lub puszka fasoli
  • 1 burak średniej wielkości
  • 1 - 2 łyżki chrzanu
  • 1/2 - 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 3 łyżki dobrego oleju z pierwszego tłoczenia, ja użyłam rzepakowego
  • sól i świeżo mielony czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Buraczka wyszorować, owinąć w folię aluminiową i włożyć do piekarnika, piec przez około 45 - 60 minut. *
  2. Upieczonego buraka rozwinąć, przestudzić, odciąć końcówki a następnie zmiksować w blenderze z resztą składników na gładką pastę. Doprawić do smaku solą i pieprzem, jeść na dobrym pieczywie lub zamiast ćwikły.
* Nie ma sensu rozgrzewać piekarnika dla jednego buraka - dlatego dobrze jest od razu upiec ich kilka i zrobić buraczany hummus lub krem buraczany z mlekiem kokosowym. Możecie też po prostu dorzucić buraka, kiedy pieczecie ciasto lub każdą inną rzecz. Jeśli w piekarniku będzie niższa temperatura burak po prostu spędzi tam chwilę dłużej, będzie tak samo dobry. 


Twarożek roślinny z czosnkiem niedźwiedzim

$
0
0
Próbowaliście kiedyś roślinnego twarożku? Jeśli nie, to musicie czym prędzej zaopatrzyć się w garść dobrych orzechów, sok z cytryny oraz płatki drożdżowe - potem wystarczą tylko trzy minuty pracy i gotowe! 

Roślinne twarożki wcale nie są tylko dla wegan i weganek - są tak pyszne i proste w przygotowaniu, że powinny wejść do jadłospisu każdego niezależnie od jego diety. Wystarczy na noc namoczyć orzechy, rano je odcedzić i zmiksować z kilkoma dodatkami. Możecie dowolnie dobierać ulubione zioła i przyprawy, zamiast czosnku niedźwiedziego może to być koperek, szczypiorek albo świeża bazylia. Jedyne czego nie wolno pominąć to sok z cytryny (który zakwasza orzechowy serek) oraz płatki drożdżowe (które nadają paście serowego smaku). Gotowy twarożek można przechowywać w szczelnym pojemniku przez kilka dni, chociaż nie sądzę, żeby tyle przetrwał w Waszych lodówkach - u mnie zawsze znika w jeden dzień.

Twarożek roślinny
z czosnkiem niedźwiedzim

Składniki:
  • 1/2 szklanki nerkowców, namoczonych przez noc w zimnej wodzie
  • 3 - 4 łyżki soku z cytryny
  • 3 - 4 łyżki mleka roślinnego lub wody
  • 1 łyżeczka płatków drożdżowych, do kupienia tutaj
  • kilka liści czosnku niedźwiedziego
  • sól i czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. Nerkowce odcedzić, przełożyć do pojemnika blendera i zmiksować na gładką pastę razem z sokiem z cytryny, mlekiem, płatkami, solą oraz pieprzem. Dodać posiekany czosnek niedźwiedzi i ponownie zmiksować, doprawić do smaku solą i pieprzem.
 

 


Chrzanowy krem z groszku i kalarepy

$
0
0
W niektórych domach na świątecznym stole gości żurek, w innych zupa chrzanowa - u mnie pojawią się obydwie. Żurek będzie tradycyjnie z mnóstwem majeranku, za to zupa chrzanowa będzie w zupełnie nowym, delikatnym wydaniu z wiosennymi warzywami.

Przygotowanie tej zupy nie może być prostsze: wystarczy udusić pory oraz kalarepy z chrzanem, osobno ugotować groszek, a następnie zmiksować wszystko razem. Długo duszone pory i kalarepy są tak kremowe, że do zupy nie trzeba dodawać żadnej śmietanki ani mleka, a krótko gotowany groszek dodaje jej jeszcze więcej słodyczy i zachowuje swój piękny, zielony kolor. Do tego tylko odrobina soku z cytryny, świeżo zmielony czarny pieprz i świąteczna zupa chrzanowa jest już gotowa do podania. Możecie zaserwować ją z grzankami, świeżym koperkiem, albo tak jak ja odsypać część zielonego groszku przed miksowaniem i posypać nim każdą porcję.

Chrzanowy krem z groszku i kalarepy

Składniki na około 4- 5 porcji:
  • 2 pory, tylko biała część
  • 4 kalarepy
  • 1 1/2 szklanki mrożonego groszku
  • 3 - 4 łyżki świeżo startego chrzanu
  • 1 1/2 l bulionu
  • 2 - 3 łyżeczki soku z cytryny
  • mała szczypta gałki muszkatołowej 
  • delikatny olej
  • sól i czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. Pory pokroić na talarki, kalarepy obrać i pokroić w grubą kostkę. Na dnie dużego garnka rozgrzać kilka łyżek oleju, dodać pokrojone warzywa oraz świeżo starty chrzan i smażyć ja na bardzo małym ogniu przez 10 - 15 minut do czasu, aż pory bardzo zmiękną.
  2. W tym czasie w niedużym rondelku zagotować wodę, dodać groszek i gotować go przez 4 - 6 minut, do czasu, aż będzie miękki, ale wciąż zielony i lekko chrupiący. Ugotowany groszek przecedzić na durszlaku i szybko przełożyć do lodowatej wody, kiedy woda zacznie się nagrzewać wylać ją i wlać nową partię zimnej wody. Dzięki temu groszek zachowa piękny kolor. 
  3. Odsypać pół szklanki groszku, jeśli chcecie posypać nim zupę. Do miękkich warzyw w garnku wlać bulion, gotować przez 5 - 10 minut, do czasu aż warzywa będą bardzo miękkie, następnie dodać groszek i wszystko zmiksować na gładki krem. Dodać sok z cytryny, szczyptę gałki, doprawić do smaku solą i pieprzem. Podawać posypane zielonym groszkiem i lekko skropione ulubionym olejem. 

Grzybowa pieczeń z soczewicy i orzechów

$
0
0
Czy pieczeń to dobre określenie na bezmięsną zapiekankę? Skoro piecze się ją w piekarniku, podaje na gorąco z ulubionym sosem i pasuje na świąteczny stół - to dla mnie jak najbardziej nazwa pasuje.

Taka pieczeń będzie u mnie na wielkanocnym stole. Jeśli wy wciąż się zastanawiacie, co podać jako świąteczne danie główne to też powinniście spróbować przygotować właśnie ten przepis. Pieczeń jest bardzo prosta w przygotowaniu, a zawsze wspaniale się udaje - jest bardzo sycąca, mocno grzybowa, porządnie doprawiona ziołami i smakuje wszystkim bez wyjątku, zarówno zatwardziałym mięsożercom, jak i wegetariankom z długim stażem. Możecie podać ją razem z ziemniakami, kaszą lub ryżem; możecie do niej zrobić lekką sałatkę lub surówkę; ale nie zapomnijcie też o dodatkowym sosie - może to być sos koperkowy, grzybowy a nawet ciepła żurawina, ze wszystkimi smakuje wybornie. 


Grzybowa pieczeń z soczewicy i orzechów


Składniki:
  • 2 szklanki suchej zielonej lub brązowej soczewicy
  • 2 szklanki orzechów laskowych
  • 1 szklanka suchej kaszy jaglanej
  • 100 ml oleju + kilka łyżek do smażenia
  • 20 g suszonych borowików, namoczonych kilka godzin wcześniej w szklance zimnej wody
  • 2 cebule
  • 1 marchewka
  • 1 malutka pietruszka
  • 2 liście laurowe
  • 2 ziela angielskie
  • 3 - 4 łyżki dobrego sosu sojowego
  • 1 łyżeczka tymianku
  • 1 łyżeczka majeranku
  • 1 łyżeczka cząbru
  • 1/2 łyżeczki pietruszki
  • 1/2 łyżeczki lubczyku
  • 1/2 łyżeczki imbiru
  • szczypta gałki
  • sól i czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. Soczewicę zalać wodą i gotować do miękkości, czyli około 30 minut. Kaszę jaglaną dwa razy sparzyć wrzątkiem, następnie wlać suszone grzyby razem z wodą oraz szklankę świeżej wody. Gotować na najmniejszym ogniu do czasu, aż kasza wchłonie całą wodę, czyli około 15 - 20 minut. 
  2. W międzyczasie orzechy zmielić w młynku do kawy lub naczyniu blendera, odsypać dwie łyżki do wysypania foremki. Cebulę pokroić w kostkę, warzywa obrać i zetrzeć na tarce. Na dnie dużej patelni rozgrzać kilka łyżek oleju i dodać warzywa razem z liściem laurowym oraz zielem angielskim, smażyć przez około 10 minut do czasu, aż będą miękkie i złociste. Wyjąć wtedy przyprawy i wyrzucić. 
  3. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Do dużej miski dodać ugotowaną soczewicę oraz kaszę wraz ze zmielonymi orzechami, uduszonymi warzywami i resztą składników. Zmiksować wszystko blenderem na gładką masę, drobne grudki soczewicy są jednak dopuszczalne. Spróbować i doprawić do smaku solą i czarnym pieprzem. 
  4. Naczynie do zapiekania posmarować olejem i posypać pozostałymi mielonymi orzechami, przełożyć masę, wyrównać i zapiekać przez 30 minut. Chwilę przestudzić, następnie kroić i podawać z ulubionym sosem lub żurawiną.
Wskazówki:
  • Jeśli masa nie zmieści się do jednego naczynia, to lepiej podzielić ją i upiec dwie pieczenie - pieczeń lepiej się kroi, kiedy nie jest za wysoka. Z tych proporcji ja piekę jedno bardzo duże naczynie, albo jedno duże i jedno malutkie. 
  • Pieczeń najlepiej się kroi następnego dnia, czyli po upieczeniu i ponownym podgrzaniu. Podgrzewając ją drugi raz możecie przykryć ją folią, żeby za bardzo nie wyschła. 
  • Orzechy możecie zamienić na pestki dyni lub słonecznika.



Pieczone bataty z sosem tahini

$
0
0
Święta, święta i po świętach. Kroiłam najdrobniej jak potrafię warzywa na sałatkę jarzynową, tarłam buraki na ćwikłę i piekłam przez całą noc pasztety dla przyjaciół i rodziny. Było pysznie i wspaniale, ale na razie chociaż przez chwilę mam ochotę na wiosenne, szybkie i proste gotowanie.

Zawsze kiedy nie mam czasu i ochoty na długie godziny w kuchni, sięgam po zalegające w szafkach warzywa i piekę je, w międzyczasie przygotowując ulubiony sos i dodatki. Może to być prosty dressing z oliwą, pesto z ulubionych ziół albo długo redukowany syrop z ostrymi przyprawami. Ale najszybszy i najbardziej kremowy jest sos z pasty tahini - ta gęsta, sezamowa pasta wykorzystywana najczęściej do hummusu rozprowadzona z kilkoma łyżkami wody staje się kremowa, aksamitna i wręcz śmietankowa. Do tego tylko odrobina soku z cytryny, trochę czosnku i doskonały sos do pieczonych batatów gotowy - a jeśli nie macie akurat pod ręką batatów, śmiało użyjcie marchewek.

Pieczone bataty z sosem tahini
z miętą, kolendrą i granatem

Składniki na dwie porcje:
  • 2 - 3 duże bataty
  • 1/2 granatu
  • mała garść liści świeżej mięty i świeżej kolendry
  • olej
Składniki na sos:
  • 2 łyżki tahiny
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 3 - 4 łyżki wody
  • pół małego ząbka czosnku
  • sól i świeżo mielony czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. Piekarnik rozgrzać do 220 stopni. Bataty wyszorować, pokroić na ósemki i delikatnie natrzeć olejem. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, obsypać delikatnie solą i zapiekać przez 20 - 30 minut - w zależności od tego, na jak duże są kawałki warzyw.
  2. W międzyczasie zioła umyć i osuszyć, wydłubać pestki z granatu i przygotować sos: do szklanki wlać tahinę, bardzo drobno posiekany czosnek oraz sok z cytryny. Powoli mieszać do czasu, aż sos zacznie robić się kremowy i rzadki, wtedy dodawać po jednej łyżce wody, aż do uzyskania pożądanej konsystencji. Doprawić do smaku solą i szczyptą czarnego pieprzu. 
  3. Upieczone bataty polać sosem, obsypać ziołami oraz granatem, podawać z resztą sosu w miseczce. Dobre zarówno na gorąco, jak i na zimno jako drugie śniadanie na wynos. 



Wegetarianka w podróży: Berlin

$
0
0
Kilkanaście wegańskich restauracji, drugie tyle kawiarni i barów, największy całkowicie wegański supermarket w Europie, wszechobecne przez całą dobę chrupiąca falafele, kawa z mlekiem sojowym dostępna w każdej knajpie i łatwo dostępny wybór tofu, wege kiełbasek oraz świeżych, soczystych warzyw i owoców. Mowa oczywiście o Berlinie. 

Żeby spróbować jak karmią we wszystkich wege miejscach w Berlinie, trzeba byłoby spędzić tu kilka tygodni. W każdej dzielnicy znajduje się kilkanaście ciekawych wegetariańskich kawiarni, barów i restauracji, a oprócz tego w miejscowych sklepach łatwo jest zaszaleć podczas zakupów - na półkach piętrzą się mleka sojowe, laskowe, migdałowe i ryżowe; w lodówkach całe półki zajmuje wybór tofu, bezmięsnych kiełbasek, parówek i gotowych kotletów oraz sznycli. Dlatego żeby nie stracić głowy, swoją wizytę w Berlinie rozpoczęłam od rozmowy z Sophią Hoffmann, autorką jednego z najpopularniejszych wegańskich blogów w Niemczech i pisarką kulinarną, która opowiedziała mi o tym, jak żyje się wegetarianom i weganom w jej mieście - po rozmowie z nią ruszyłam w miasto i spędziłam trzy dni na próbowaniu wspaniałego jedzenia.

Sophia Hoffmann, autorka OhSophia.net

- Sophia, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że Berlin stał się swojego rodzaju stolicą weganizmu i wegetarianizmu: w żadnym innym europejskim mieście nie ma tak wielu wegetariańskich i wegańskich restauracji, tutaj można nawet bez problemu zjeść nawet wegańskie curry wurst! Jak to wszystko się zaczęło?

Hmmm, to bardzo dobre pytanie! Trudno powiedzieć, czemu tak się stało - może to dlatego, że w Berlinie mieszka tylu młodych ludzi w porównaniu do innych europejskich i niemieckich miast? Kiedy się tu wprowadzałam 5 lat temu miałam wrażenie, że z każdej strony nadciąga fala młodych ludzi z całego świata, którzy chcą tu zamieszkać. To wtedy też przyjechało do Berlina wielu Amerykanów, a przecież weganizm jest tam od lat ważnym trendem, więc może to oni przywieźli coś ze sobą. Oprócz tego w Berlinie od zawsze prężnie działała scena alternatywna, która zawsze była blisko z weganizmem. Pewnie to wszystko połączyło się razem, a do tego doszedł fakt, że tutaj niezwykle łatwo jest otworzyć własną kawiarnię lub mały bar. Nawet jeśli ma się mało pieniędzy można szybko rozkręcić własne wegańskie miejsce. 

- Sądzisz, że przy tylu wegańskich knajpach jest jeszcze w Berlinie miejsce na nowe?

Jest mnóstwo przestrzeni na nowe wegańskie miejscówki! Zobacz tylko na nasze sąsiedztwo - w odległości 1 kilometra stąd jest kilka kultowych wegańskich miejsc: jest kawiarnia Pele Mele, jest Cafe Fuchs, Sfizy Veg i kilka innych, a wszystkie otworzyły się rok lub dwa lata temu.

- I wszystkie sobie dobrze radzą?

Tak. Oczywiście wszystkie są dla siebie konkurencją, ale w dobrym znaczeniu tego słowa - nawzajem podwyższają sobie poprzeczkę starając się serwować jak najsmaczniejsze jedzenie najlepszej jakości. 

- Wiele osób prognozuje jednak, że weganizm to tylko chwilowy trend i skończy się, a wszystkie te miejsca upadną. 

Nie sądzę. W Berlinie możesz codziennie zobaczyć turystów z całego świata, którzy przyjeżdżają tutaj specjalnie, żeby zjeść w lokalnych wegańskich knajpkach.

- Zupełnie się im nie dziwię, przyjeżdżam do Berlina co kilka miesięcy i za każdym razem zastają nie jedną, ale kilka nowych wegańskich knajpek. To wspaniałe i bardzo berlińskie zjawisko!

To prawda, wegańskie jedzenie stało się już częścią stylu życia w tym mieście, tak jak to jest w Nowym Jorku i Kalifornii. Dlatego jestem pewna, że wkrótce weganizm stanie się równie popularny, co wegetarianizm - w Berlinie już mamy kilka restauracji, serwujących wysokiej jakości wegańskie jedzenie jak chociażby Cookies&Cream czy Lucky Leek. W Wiedniu byłam też w restauracjach, które nie są wegańskie, ale serwują wspaniałą kuchnię roślinną, podobnie jest w Skandynawii. Wróciłam właśnie z podróży po Szwecji i Danii, gdzie kiedy pytałam w zwyczajnych restauracjach o to, jakie dania z karty są wegańskie lub wegetariańskie dostawałam całą, osobną kartę z wegańskim menu. To jest tam zupełnie normalne, a tak ułatwia życie!

- A masz jakieś swoje ulubione miejsca w Berlinie?

Na pewno na czele moich ulubionych miejsc jest to, w którym właśnie siedzimy, czyli naleśnikarnia Let it Be Vegan, bo tutaj pracuję razem z moją przyjaciółką, która jest jego właścicielką. Zanim powstało to miejsce razem byłyśmy djkami, dlatego często żartujemy, że przeniosłyśmy się znad konsolety do patelni! Oprócz tego miejsca uwielbiam małe azjatyckie restauracje, które co prawda nie są w pełni wegańskie, ale serwują wspaniałe sałatki i zupy. To proste, ale autentyczne i pyszne połączenia. 

- A czy trudno jest tutaj być weganką lub weganinem?

W Berlinie? Nie! Mieszkam tuż za rogiem i oprócz tych wszystkich kawiarni, o których Ci przed chwilą opowiadałam jest też tutaj malutki wegański sklepik, oferujący wspaniałe produkty i lokalne, świeże warzywa,

- Ale chyba dobre zakupy możesz zrobić wszędzie - nie wiem jak ty, ale ja wcale nie zaopatruję się w wydumanych bio sklepach. Najczęściej zakupy robię po prostu w warzywniaku.

To prawda! W ogóle to bardzo zabawne, bo od 3 lat kiedy tu mieszkam, okolica nieustannie się weganizuje - niedaleko jest mały market i w tym czasie jego asortyment tak bardzo się zmienił! Kiedyś mieli tam tylko mleko sojowe, a teraz są mleka migdałowe, orzechowe, owsiane i ryżowe, do tego ogromny asorytemnt tofu, tempehu i wielu innych rzeczy. A to naprawdę zwykły, typowy sklep.

- Jesteście tu trochę rozpieszczeni! A gdybyś miała wskazać jeszcze jedną rzecz, którą chciałabyś zmienić w wegańskim Berlinie, co by to było?

To prawda, jesteśmy szczęściarzami, więc ciężko mi coś wymyślić od ręki. Ale przychodzi mi do głowy to, co odkryłam w restauracjach w Szwecji - tam jest jeszcze łatwiej zjeść wegetariańsko, wegańsko, a nawet bezglutenowo. Kiedy w normalnej restauracji pytam o wegańskie opcje dostaję całą kartę, to przecież takie proste! Chciałabym żeby tak było też w Berlinie, żeby weganizm w końcu przestał kogokolwiek dziwić. 



Kawiarnie:
  • Freckles, Nositzstr. 33: mała, przytulna kawiarenka ukryta w jednej z bocznych uliczek Kreuzbergu, pełna wegańskich deserów i słodkości. Możemy tu spróbować kilku tortów, wegańskiego sernika, a nawet tiramisu. Do tego możemy napić się kawy, herbaty lub lemoniady, a co najważniejsze można też zaopatrzyć się tu w pudełko z deserem do domu - jeśli zastaniecie w lodówce deser Oreo bierzcie od razu dwa, jest naprawdę pyszny.  

  • Let it Be Vegan, Treptowerstr. 90: to wegańska naleśnikarnia, w której pracuje Sophia. Można tu wpaść na słodkie i słone naleśniki, napić się kawy oraz przegryźć jedno z kilku ciast, które codziennie są w ofercie. Warto usiąść w drugiej sali, z której widać dziewczyny smażące naleśniki oraz wspaniale udekorowaną przez załogę ścianę. 


  • Fraulein Frost, Friedelstr. 39: oblegana przez małych i dużych miłośników lodziarnia, oferująca zawsze kilka rodzajów wegańskich lodów. W sezonie można spróbować owocowych sorbetów, kremowych lodów na bazie mleka kokosowego oraz tutejszego specjału, czyli lodów z ogórka, cytryny i mięty. 

  • Eissalon Tanne B, Eisenbahnstr. 48: kolejna lodziarnia oferująca duży wybór wegańskich lodów, a czasem też ciast. Oprócz klasycznych kremowych i sorbetowych lodów można spróbować tutaj ciekawych połączeń, takich jak truskawka z bazylią lub kokos z ... burakiem i chrzanem wasabi. Chociaż te pary mogą brzmieć egzotycznie, wszystkie są naprawdę przemyślane i pyszne. 


Bistro:
  • Burrito Baby, Pflugestr. 11: to moje ulubione miejsce na mapie wegańskiego street foodu w Berlinie, które w zeszłym roku zupełnym przypadkiem odkrył mój facet. Burrito Baby to nieduże bistro serwujące przepyszne, autentyczne meksykańskie jedzenie w wersji wegetariańskiej i wegańskiej. Warto przegłodzić się i wpaść tutaj na burrito Vegan Hit z fasolą pinto, ryżem, grillowanymi warzywami, siekanymi sojowymi sznyclami i śmietaną z nerkowców. Do tego koniecznie weźcie dodatkowe guacamole i jedną z ich wspaniałych lemoniad, jeśli nie dacie rady zjeść wszystkiego możecie resztę zabrać ze sobą na drogę. 


    • Prinzessinnengarten, Moritz Platz: kolejne miejsce, które zawsze odwiedzam z tą samą radością i które nigdy mnie nie zawodzi. Prinzessinnengarten to założony w 2009 roku miejski ogród, gdzie na kilku arach rosną warzywa, owoce i przeróżne zioła, a o całe uprawy dbają wolontariusze. Na samym środku ogrodu znajduje się ogrodowa kawiarnia i kuchnia, a pomiędzy drzewami rozsiane są chybotliwe stoliki, przy których między 13 - 15 można zjeść lunch, a między 18 - 22 można usiąść do kolacji. Jadłospis jest inny każdego dnia, a o poziomie kuchni świadczy to, że na zamówienie trzeba czekać czasem nawet godzinę - jednak nawet najdłuższe czekanie w tym ogrodzie to prawdziwa przyjemność. 

    • Pêle-Mêle, Innstr. 26: niedawno otwarte, urocze bistro, w którym można zjeść zupy, zapiekanki, sałatki, burgery oraz smaczne wegańskie ciasta. Oprócz stałej karty warto spróbować tutaj codziennych brunchy lub śniadań, w zależności od pory roku pojawiają się takie specjały jak quiche ze szparagami lub krem z buraków. To miejsce raczej na mniejszy głód, w którym można schrupać coś małego i dłużej posiedzieć przy kawie. 

      • Goodies, Warschauerstr. 69: idealne miejsce na późne śniadanie lub podwieczorek, specjalizujące się w wegańskim, bezglutenowym jedzeniu i super food. Można tu zjeść owsiankę z komosy ryżowej, pudding z nasion chia, budyń z awokado, surowe ciasto z nerkowców oraz napić się jednego z wielu koktajli z tak zdrowymi dodatkami jak trawa jęczmienna, spirulina lub olej kokosowy. Jeśli nie macie za wiele czasu możecie tu wpaść i wybrać coś na wynos - w wejściu stoi ogromna lodówka pełna spakowanych pyszności. 

      • Sfizy Veg, Treptowerstr. 95: słynna w całym Berlinie wegańska pizzeria, oferująca najróżniejsze pizze i pasty w bezmięsnej odsłonie. Zaglądając do karty naprawdę można stracić głowę: są tu pizze z wegańskim salami, szynką, boczkiem, krewetkami, a nawet z robioną na miejscu wegańską gorgonzolą i innymi serami pleśniowymi. Wszystkie są przepyszne i najlepiej smakują w towarzystwie dużego piwa.

      • Yellow Sunshine, Wienerstr. 91: kolejne kultowe miejsce serwujące wegański fast food, tym razem w postaci burgerów. Bar przy Wienerstrasse to opcja dla tych, którzy chcą zjeść dużo i tanio - burgery jedzone na plastikowych krzesłach w ogródku są ogromne i najtańsze ze wszystkich wegańskich kanapek w Berlinie. Można spróbować tu wegańskiego cheesburgera, gyrosu lub curry wursta w zestawie z frytkami. 

      Sklepy:
      • Veganz, Warschauerstr. 33: uprzedzam - ktokolwiek tu wejdzie może stracić głowę i wydać wszystkie oszczędności. Veganz to sieć wegańskich supermarketów, a największy w Berlinie mieści się właśnie na Warschauerstrasse. Veganz wygląda jak zupełnie normalny super market, z tą różnicą, że wszystko tutaj jest wegańskie - można tu kupić dziesiątki wegańskich jogurtów, mlek, serów i słodyczy, a dział z wegańskimi udawanymi wędlinami i kiełbaskami jest tak duży, że nie wiadomo, co włożyć do koszyka. Na pewno każdy znajdzie tu coś dla siebie i dla wszystkich swoich wegańskich lub wegetariańskich przyjaciół, szczególnie warto zainwestować w przepyszne (chociaż trochę drogie) roślinne kiełbaski Field Roast. 

      • Türkischer Markt Maybachufer, Maybachufer: w każdy wtorek i piątek nad kanałem przy Maybachufer rozbija się jeden z najwspanialszych targów, na jakich miałam okazję robić zakupy. To turecki targ pełen warzyw, owoców, ziół, przypraw i takich specjałów jak marokańskie oliwy czy turecka chałwa. Targ rozpoczyna się o 11:30, ale dobrym pomysłem jest przyjście tu koło 17:00 kiedy większość sprzedawców zwija swoje stanowiska i wyprzedaje cały towar. To właśnie wtedy można za 1 euro kupić siatkę awokado albo kilka dojrzałych owoców mango. 

      • Street Food Thursday, Eisenbahnstr.42: stara hala targowa w sercu Kreuzbergu co czwartek zamienia się w jedną wielką restaurację. Wystawiają się tutaj restauratorzy, domowi kucharze i amatorzy piekarze, a można spróbować wszystkiego od chińskich pierożków, wietnamskich naleśników przez wegańskie serniki, na bezmięsnych burgerach kończąc. Szczególnie warto spróbować jedzenia od wszystkich azjatyckich wystawców, większości tych dań nie zjemy nigdzie indziej. 

      Zuza Mops też była w Berlinie i bardzo się jej podobało
      XXX
      Marta

      Kazia i Zuza Mops 

      Sosy na grilla!

      $
      0
      0
      Już za kilka dni majówka, czyli ogólnopolskie święto grillowania. Podczas kiedy na większości rusztów wędzą się krwiste kawałki, na wegetariańskim grillu lądują szaszłyki z cukinią, ziemniaki lub boczniaki. Jednak kluczem do smacznego bezmięsnego grilla są odpowiednie sosy, które zaostrzą smak naszych warzyw. 

      Sos na grilla to nie tylko majonez wymieszany z czosnkiem i nieśmiertelny keczup rozbełtany w musztardzie. Upieczone na ruszcie warzywa potrzebują czegoś lepszego, a przecież najlepszym grillowym dodatkiem jest domowy sos BBQ. Wiem, że można go kupić w każdym sklepie, a dyskonty z okazji majówki oferują go w ogromnych butelkach za 5 złotych, ale uwierzcie mi, że ten domowy smakuje o wiele lepiej, a do tego jest bardzo prosty w przygotowaniu. Wystarczy utrzeć część składników w blenderze, chwilę podsmażyć, dodać całą resztę i gotowe.

      Równie prostym sosem co BBQ jest mój ukochany sos satay - to bardzo gęsty, kremowy, lekko pikantny sos na bazie masła orzechowego. Dobrze smakuje zarówno z warzywnymi szaszłykami, smażonym tofu, jak i z pieczonymi ziemniakami. I chociaż satay nie jest jeszcze zbyt w Polsce znany, to jeśli lubicie nieco orientalne smaki na pewno wam zasmakuje. Dlatego najlepiej przyrządzić obydwa sosy i jeść je razem z mnóstwem pieczonych warzyw. 

      Śliwkowy sos BBQ
      łagodny


      Składniki na 3 słoiczki:
      • 1 świeża papryczka chili, z pestkami
      • 1 główka czosnku, obrane ząbki
      • 10 suszonych śliwek
      • 5 kulek ziela angielskiego
      • 5 goździków
      • 5 liści laurowych
      • 3 cm świeżego imbiru
      • gałązka rozmarynu
      • 2 łyżki oleju
      • 1/4 szklanki cukru
      • 2 łyżeczki papryki wędzonej
      • 1 szklanka dobrego soku jabłkowego
      • 1/2 szklanki dobrego keczupu
      • 1/2 szklanki wody
      • 1 łyżka octu balsamicznego
      • 1 łyżka sosu sojowego
      • 2 łyżeczki musztardy
      • sól i czarny pieprz
      Przygotowanie:
      1. Liście laurowe, ziele angielskie i goździki rozetrzeć w moździerzu lub w młynku do kawy. Następnie sproszkowane dodać je do chili, czosnku, suszonych śliwek, imbiru i rozmarynu i wszystko zblendować w naczyniu blendera na pastę. 
      2. Na dnie dużego garnka rozgrzać olej, dodać pastę i wszystko podsmażać przez 2 - 3 minuty. Dodać cukier i wędzoną paprykę, smażyć kolejne 2 minuty, a następnie dodać pozostałe składniki. Zmniejszyć ogień i gotować 10 minut do czasu, aż sos zgęstnieje. 
      3. Na koniec zblendować go ręcznym blenderem, żeby był jeszcze gładszy i delikatniejszy, doprawić do smaku solą oraz pieprzem. Przelać do słoików, marynować w nim składniki na grilla lub podawać jako sos do gotowych potraw, trzymać w lodówce do 14 dni. 

      Sos satay
      średnio pikantny

      Składniki na 4 słoiczki:
      • 1 cebulka
      • 2 papryczki chili
      • 2 ząbki czosnku
      • 5 cm świeżego imbiru 
      • 1 łyżeczka mielonego kuminu
      • doniczka kolendry
      • 2 łyżki oleju
      • 1 puszka mleka kokosowego
      • 3/4 szklanki masła orzechowego
      • 1/2 szklanki wody
      • 1/4 szklanki cukru trzcinowego
      • 3 - 4 łyżki sosu sojowego
      • 2 łyżki octu ryżowego
      • sól
      Przygotowanie:
      1. Cebulę, chili, czosnek, imbir, kumin i kolendrę zmiksować w blenderze na pastę. Na dnie małego garnka rozgrzać olej, dodać pastę i podsmażać przez 2 - 3 minuty. Dodać pozostałe składniki, gotować chwilę na małym ogniu mieszając. Kiedy sos będzie miał jednorodną, gładką konsystencję zdjąć z ognia. Doprawić do smaku solą lub sosem sojowym, przelać do słoiczków. Można używać jako marynaty do tofu, sosu do warzyw lub sałatek, w lodówce może stać przez kilka miesięcy.


      Wegetariańskie szaszłyki

      $
      0
      0
      No to się zaczęło! Majówka, czyli ogólnopolski festiwal grillowania i piknikowania właśnie się rozpoczął, a wraz z nim powraca odwieczne pytanie - co na ruszt wrzucają wegetarianie?

      Wbrew majówkowej tradycji na grillu wcale nie muszą skwierczeć krwiste steki i spieczone kiełbasy - na ruszt równie dobrze nadają się warzywa, tofu oraz tempeh. Ten ostatni jest najmniej popularny i wciąż jeszcze trudno dostępny w Polsce, ale można kupić go przez internet na przykład tutaj. Tempeh to daleki krewniak tofu, produkowany z całych ziaren soi - w smaku jest lekko orzechowy i ma przyjemną, chrupiącą teksturę. Podobnie jak tofu świetnie wchłania marynaty, dlatego bardzo łatwo nadać mu ciekawy smak, zostawiając go na kilka godzin w mieszance ulubionych przypraw i dodatków. Jeśli nie macie go pod ręką, możecie użyć także ulubionego tofu - marynaty z poniższych przepisów świetnie sprawdzą się zarówno do jednego, jak i do drugiego. Pozostałą z marynatę można potem rozprowadzić w kilku łyżkach oliwy i użyć jako dodatkowego sosu do szaszłyków - do tego  dobre pieczywo, świeże warzywa i może jeszcze tylko butelka zimnego piwa. Majówkę czas zacząć!


      Szaszłyki z miodowo - musztardowym tofu 


      Składniki na szaszłyki:
      • 2 opakowania tofu
      • 2 czerwone papryki
      • 1 cukinia
      • kilka pomidorów koktajlowych
      • kilka łyżek oleju

      Marynata:
      • 2 łyżki oleju
      • 2 łyżki ostrej musztardy
      • 2 łyżki syropu z agawy lub miodu
      • 1 łyżka sosu sojowego
      • 2 ząbki czosnku
      • 1 mała gałązka rozmarynu
      • 1 łyżeczka zmielonych ziaren kolendry
      • sól i czarny pieprz
      Przygotowanie:
      1. Kilka godzin lub dzień przed grillowaniem w naczyniu blendera zmiksować wszystkie składniki marynaty. Tofu pokroić w dużą kostkę, zalać marynatą i zostawić na kilka godzin w lodówce w szczelnie zamkniętym woreczku lub plastikowym pojemniku.
      2. W dniu grillowania warzywa pokroić w duże kawałki, delikatnie natrzeć olejem i oprószyć solą, nabijać na patyczki do szaszłyków na przemian z zamarynowanym tofu. Grillować z kilku stron do czasu, aż warzywa będą miękkie i lekko przypalone. Pozostałą marynatą polać gotowe szaszłyki lub jeść razem z domowym sosem BBQ albo innym ulubionym. 
       Szaszłyki z pikantnym tempehem

      Składniki na szaszłyki: 
      • 200 g tempehu
      • 1 papryka 
      • 1 cukinia
      • 1 czerwona cebula
      • kilka łyżek oleju
      Składniki na marynatę:
      • 2 łyżki oleju
      • 2 łyżki sosu sojowego
      • 1 łyżka syropu z agawy lub miodu
      • 1 ząbek czosnku
      • 2 cm świeżego imbiru
      • 5 cm papryczki chili, bez pestek
      • sól i czarny pieprz
      Przygotowanie:
      1. Kilka godzin lub dzień przed grillowaniem w naczyniu blendera zmiksować wszystkie składniki marynaty. Tempeh pokroić w dużą kostkę, zalać marynatą i zostawić na kilka godzin w lodówce w szczelnie zamkniętym woreczku lub plastikowym pojemniku.
      2. W dniu grillowania warzywa pokroić w duże kawałki, delikatnie natrzeć olejem i oprószyć solą, nabijać na patyczki do szaszłyków na przemian z zamarynowanym tempehem. Grillować z kilku stron do czasu, aż warzywa będą miękkie i lekko przypalone. Jeść z domowym sosem satay, sosem BBQ lub ostrym keczupem. 



      Boczniaki BBQ

      $
      0
      0
      Pogoda nie rozpieszcza w tym roku miłośników majówkowego grillowania, zimne temperatury odstraszają piknikujących, a przelotne deszcze skutecznie ugaszają żar pod rusztem. Ale 
      zawsze zostaje jeszcze biesiada w czterech ścianach. 

      Chociaż grillowane na patelni produkty pozbawione są dymnego aromatu prawdziwego rożna, to i tak mają niepowtarzalny smak - są lekko przypieczone, słodkie i kruche jednocześnie. Grillowane papryki smakują trochę jak te pieczone w piekarniku, a trochę jak opalane nad ogniskiem w lecie; podobnie jest z bakłażanami, cukiniami i całą resztą warzyw. Jednak chyba najlepiej ze wszystkich wegetariańskich frykasów smakują grillowane boczniaki. Natarte porządną, gęstą marynatą lub sosem wspaniale wchłaniają jej aromat, a potem spiekają się na grillu na chrupiące z zewnątrz, a soczyste w środku małe kąski. Dobrze, jeśli marynata będzie pikantna, ale będzie też zawierała odrobinę cukru lub miodu, wtedy grzyby oblepią się lekko pikantną, chrupiącą skorupką. A co najlepsze, będzie tak samo pyszna zarówno z żarzącego się rusztu, jak i z patelni we własnej kuchni.

      Boczniaki BBQ

      Składniki na 2 - 3 porcje:
      • 250 g boczniaków
      • 1/4 szklanki domowego sosu BBQ
      • 1 łyżka delikatnego oleju
      • szczypta soli i czarnego pieprzu
      Przygotowanie:
        1. Wieczór przed grillowaniem boczniaki oczyścić, następnie wymieszać sos BBQ z olejem i dokładnie natrzeć nim grzyby. Ułożyć w szczelnie zamkniętym woreczku lub plastikowym pudełku i pozostawić do marynowania na całą noc.
        2. Tak zamarynowne boczniaki razem z całym sosem ułożyć na tacce i zgrillować na ruszcie, lub wrzucić na mocno rozgrzaną patelnię grillową. Smażyć z obydwu stron po około 3 - 5 minut, na koniec obsypać solą i świeżo mielonym czarnym pieprzem. Podawać z pieczywem, świeżymi warzywami lub ulubioną surówką. 




        Placek z rabarbarem i marcepanem

        $
        0
        0
        Długie, włókniste i kwaśne jak cytryna. Pojawiają się na straganach na krótką chwilę i przez moment piętrzą się całymi stosami w cenie 3 złotych za kilogram. Dlatego z łodygami rabarbaru nie ma żartów, trzeba korzystać z nich całymi garściami. 

        Kiedy tylko rabarbar pojawi się w warzywniaku przynoszę go do domu niemal codziennie i każdy wieczór kończę piekąc szybki, rabarbarowy placek. To jedno z tych ciast, które robi się w kilka minut łącząc suche składniki z mokrymi - nie może się nie udać i nie może zająć więcej niż piętnaście minut w kuchni. Wystarczy miska, dwie lewe ręce, trochę mąki, cukru i kawałek marcepanu, który zawsze trzymam gdzieś w lodówce. Możecie użyć gotowej, specjalnej masy marcepanowej, ale równie dobrze możecie po prostu rozkruszyć w palcach kilka marcepanowych kartofli lub kawałek marcepanowego chlebka. Wtedy tylko mieszacie składniki, wlewacie ciasto do formy i na koniec posypujecie kawałkami rabarbaru i marcepanu, zanim minie dziesięć minut wymieszane ciasto będzie gotowe do pieczenia.


        Placek z rabarbarem i marcepanem


        Składniki na niedużą tortownicę:
        • 1 szklanka mleka sojowego
        • 1 łyżka octu jabłkowego
        • 1 1/2 szklanki mąki pszennej
        • 1/2 łyżeczki soli morskiej
        • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
        • 1/2 łyżeczki sody
        • 3/4 szklanki cukru trzcinowego
        • 6 łyżek oleju
        • 1 łyżeczka pasty waniliowej lub ekstraktu waniliowego
        • 1 pocięta łodyga rabarbaru
        • nieduży kawałek marcepanu
        Przygotowanie:
        1. Piekarnik rozgrzać do 175 stopni. W szklance połączyć mleko sojowe i ocet, odstawić na 10 minut. W małej misce połączyć mąkę, sól, proszek do pieczenia i sodę. W dużej misce utrzeć cukier z olejem i wanilią.
        2. Kiedy mleko z octem się zetnie, miksując na małych obrotach dodać je do utartego oleju z cukrem, następnie dodać połowę mąki, następnie pozostałą połowę mleka a na koniec resztę mąki. Miksować bardzo krótko, kiedy składniki się połączą przestać. 
        3. Ciasto przelać do foremki, ułożyć rabarbar, posypać małymi kawałkami marcepanu i wstawić do rozgrzanego piekarnika, piec 25 - 30 minut lub do czasu, aż wbita wykałaczka będzie sucha. Biszkopt przestudzić i obsypać cukrem pudrem.


        Pesto z czosnku niedźwiedziego

        $
        0
        0
        Pojawia się na samym początku wiosny i rośnie aż do końca maja. Jednak mimo, że sezon trwa tak długo polowanie na czosnek niedźwiedzi przypomina poszukiwanie świętego Graala - zbieranie go w lasach jest nielegalne, na straganach pojawia się od święta, a w marketach nikt o nim nie słyszał.

        Mimo tych wszystkich trudności warto postarać się i wyśledzić czosnek niedźwiedzi - czasem sprzedają go działkowicze, dobrze zaopatrzone stragany lub przydrożni sprzedawcy handlujący ziółkami i natkami wokół placów targowych. Jeśli jednak nie macie temperamentu detektywa, możecie poszukać w Kauflandzie, gdzie podobno w sezonie pojawia się dość często, lub zamówić go w Vegepacku. Ta ostatnia opcja jest na pewno najwygodniejsza i najszybsza, ponieważ wystarczy zamówić czosnek przez internet do wtorku, a wtedy w czwartek lub w piątek zostanie dostarczony pod Wasze drzwi przez kuriera. Potem tylko garść liści czosnku, garstka pestek dyni, dobry olej, przyprawy, rach - ciach i najlepsze majowe pesto gotowe.

        P.S. Biorąc pod uwagę to, jak ciężko jest znaleźć czosnek niedźwiedzi ja zawsze zaopatruję się w bardzo dużą ilość i produkuję hurtowe ilości pesto. Potem przekładam je do małych, plastikowych pojemników i mrożę - po rozmrożeniu smakuje równie dobrze i wspaniale wzbogaca smak wielu zup, kremów, makaronów czy gulaszy.

        Pesto z czosnku niedźwiedziego
        z pestkami dyni i olejem rzepakowym z pierwszego tłoczenia

        Składniki na dwa małe słoiczki pesto:
        • 3 szklanki porwanych liści czosnku niedźwiedziego, do kupienia tutaj
        • 1/2 szklanki pestek dyni, uprażonych na suchej patelni
        • 2 - 3 łyżki płatków drożdżowych, do kupienia tutaj 
        • 1/4 szklanki dobrego oleju lub oliwy z pierwszego tłoczenia
        • sól i czarny pieprz
        Przygotowanie:
        1. Wszystkie składniki oprócz oleju umieścić w naczyniu blendera lub moździerza i utrzeć na grudkowatą pastę. Następnie dodać olej i ponownie zmiksować na pesto, doprawić do smaku solą i czarnym pieprzem. Przełożyć do czystych słoiczków, jeść z makaronami, na kanapkach lub dodawać do zup i sałatek. 


        Sos bezrybny

        $
        0
        0
        Niektórych mistrzów gotowania znają wszyscy, a ich twarze ciągle przewijają się w radiu, telewizji i prasie. Ale są też tacy, o których nie wie prawie nikt, a ich kulinarny geniusz pozostaje niedoceniony i ukryty gdzieś na końcu internetu. 

        Jednym z tych drugich jest Vegan Dad, autor wspaniałego wegańskiego bloga, na którym kiedyś spędzałam całe noce zaczynając swoją przygodę z wegańskim gotowaniem. Na jego stronie można znaleźć odpowiedzi na wszystkie wegańskie marzenia - jest cała masa warzywnych rozgrzewających obiadów, dziesiątki przepisów z tofu, wspaniałe ciasta oraz wegańskie pieczenie, kiełbaski i pasztety. Chociaż szata graficzna strony na pierwszym rzut oka nie wygląda zachęcająco, to uwierzcie mi, że nie wiele osób ma taką wiedzę na temat codziennego gotowania dla wegańskiej rodziny jak autor tego bloga. Jednym z jego najgenialniejszych przepisów jest pomysł na... sos bezrybny, czyli wegetariańską wersję klasycznego sosu rybnego. Przygotowuje się go w trzy minuty, następnie można trzymać go tygodniami w lodówce i dodawać do wielu azjatyckich dań zamiast sosu sojowego - na przykład do kalafiorowej zupy curryspring rollsów lub wszystkich innych dań, które wołają o szczyptę morskiego smaku. Dzięki Ci, Vegan Dad!

        Sos bezrybny
        na podstawie tego przepisu

        Składniki:
        • 2 płaty suszonych wodorostów nori
        • 3 łyżki sosu sojowego
        • 1 łyżeczka soli
        • 1 szklanka gorącej wody
        Przygotowanie:
        1. Wodorosty pokruszyć, dodać sos sojowy, sól i wszystko zalać wrzątkiem. Odstawić na 15 minut, następnie przecedzić przez sitko i przelać do czystego słoika. Przechowywać w lodówce przez 1 - 2 miesiące, dodawać do curry, orientalnych zup lub spring rollsów.



        Tom kha, czyli zupa kokosowa doskonała

        $
        0
        0
        Tom kha to pikantna, tajska zupa kokosowa z mnóstwem aromatycznych dodatków. Lekko słodka, ostra, ze wspaniałym cytrusowym aromatem - jedyny kłopot w tym, że wszystkie restauracyjne wersje są zupełnie niewegetariańskie. Wywar zawsze bazuje na sosie rybnym, a dodatkowo zupę najczęściej serwuje się tradycyjnie z kurczakiem. Dlatego czas zrobić doskonałą zupę kokosową w domu! 

        Przygotowanie tom kha jest dziecinnie proste i zajmuje niecałe pół godziny. Cała trudność polega na zgromadzeniu odpowiednich składników, po które trzeba wybrać się do sklepu z orientalną żywnością lub delikatesów. Lista zakupowa jest dość długa - potrzebne będzie dobrej jakości mleczko kokosowe, trawa cytrynowa, limonki, chili, liście kafiru, imbir lub galangal, świeża kolendra oraz sos bezrybny z opublikowanego wczoraj przepisu. Jeśli mieszkacie w Warszawie, wszystkie te składniki kupicie w sklepie azjatyckim na Hali Mirowskiej; w innych miastach możecie udać się do popularnych delikatesów nazwanych imionami dwójki braci, kupicie tam wszystkie składniki poza trawą cytrynową, którą z kolei dostaniecie w coraz częściej spotykanych sklepach z orientalną żywnością lub przez internet. A kiedy już raz zgromadzicie potrzebne produkty w szafce, zupa kokosowa na stałe wejdzie do waszego jadłospisu.


        Tom kha

        czyli zupa kokosowa

        Składniki na 4 - 6 porcji:
        • 2 puszki mleka kokosowego
        • 2 cebule
        • 1 pęczek kolendry
        • 15 liści kafiru
        • 5 łodyg trawy cytrynowej
        • 7 cm świeżego imbiru
        • 1/2 - 1 papryczka chili
        • 4 ząbki czosnku
        • 1/2 - 1 łyżka cukru trzcinowego
        • 1 1/2 - 1 3/4 szklanki wody
        • 2 łyżki sosu bezrybnego lub sosu sojowego 
        • 1 limonka
        Do podania zupy:
        • pęczek szparagów
        • 1 szklanka groszku cukrowego
        • plasterki świeżego chili, ćwiartki limonki
        • opcjonalnie: boczniaki, cukinia, ryż lub tofu

        Przygotowanie:
        1. Cebulę pokroić w pióra; imbir, czosnek i chili pokroić w plasterki; trawie cytrynowej zmiażdżyć nożem bulwiastą końcówkę i przeciąć na pół wzdłuż; liście kolendry oderwać od łodyżek i przesypać do miseczki - do wywaru potrzebne będą tylko łodyżki, liście będą potrzebne do posypania gotowej zupy. 
        2. Wszystkie składniki oprócz wody, sosu sojowego i limonki, włożyć do dużego garnka, zalać mlekiem kokosowym i przykryć pokrywką. Zagotować i gotować na niedużym ogniu przez 15 minut. 
        3. W międzyczasie szparagi obrać i pokroić na nieduże kawałki, zalać osoloną wodą i gotować 3 - 4 minuty. Na sam koniec dodać groszek cukrowy i gotować kolejne 2 - 3 minuty. Następnie szybko odcedzić i przelać zimną wodą, dzięki temu warzywa zachowają piękny, zielony kolor. 
        4. Zupę odcedzić przez sito do niedużego rondelka. Czysty bulion doprawić sosem bezrybnym lub sojowym, dodać sok wyciśnięty z limonki oraz wodę. W miseczkach ułożyć przygotowane warzywa, zalać gorącym wywarem i podawać z liśćmi kolendry, plasterkami chili i ćwiartkami limonki. 




        Kokosowy dal z botwinką

        $
        0
        0
        Pamiętacie prosty przepis na soczewicowy dal? Botwinkowy dal to wiosenna wersja tego sycącego gulaszu i jednocześnie wspaniały mariaż indyjsko - polski. Cudownie smakuje mlekiem kokosowym, pachnie kuminem oraz chrupie botwinką i pietruszką. 

        Chociaż nazwa dania na pierwszy rzut oka wygląda egzotycznie i skomplikowanie, to nie dajcie się zwieść - przygotowanie dalu jest dziecinie proste i szybkie. Wystarczy porządnie posiekać botwinkę, chwilę podsmażyć z garścią przypraw, następnie dodać soczewicę oraz wodę, a kiedy cała zostanie wchłonięta wlać mleko kokosowe. Dzięki temu gulasz jest idealnie zawiesisty, delikatny i lekko kremowy. Lepiej niż kolendra pasuje tutaj natka swojskiej pietruszki, która uzupełnia smak duszonej majowej botwiny. Do tego tylko ulubiony ryż, podpłomyki i może jeszcze tylko imbirowa sałatka pani Preeti, szybki majowy obiad gotowy.

        Kokosowy dal z botwinką

        Składniki na około 4 porcje:
        • 2 pęczki botwinki
        • 1 szklanka soczewicy czerwonej
        • 1 cebulka
        • 2 1/2 szklanki wody
        • 1 duża puszka mleczka kokosowego
        • 1 ząbek czosnku
        • 1 1/2 łyżeczki mielonego kuminu
        • 1/2 łyżeczki mielonych ziaren kolendry
        • 1/4 łyżeczki chili
        • olej roślinny do smażenia, ja używam oleju z pestek dyni
        • sól
        • do podania: posiekana natka pietruszki, ryż lub chlebki naan

        Przygotowanie:
        1. Od botwinki odciąć buraczki, łodyżki i liście umyć, buraczki porządnie wyszorować. Buraczki pokroić w drobną kostkę i łodyżki pokroić w bardzo drobne paski, a liście na nieco grubsze kawałki. 
        2. Na dnie garnka rozgrzać kilka łyżek oleju, dodać pokrojoną botwinkę wraz z buraczkami i zamieszać. Czosnek i imbir drobno posiekać, dodać do smażącej się botwinki razem z pozostałymi przyprawami, zamieszać, wsypać soczewicę i smażyć wszystko przez 1 - 2 minuty. Wlać wodę, zmniejszyć ogień i gotować przez 15 - 20 minut do czasu, aż soczewica będzie miękka i zacznie się rozpadać. Wtedy wlać mleczko kokosowe, zwiększyć ogień i gotować około 5 minut, do czasu, aż konsystencja będzie zawiesista. 
        3. Na sam koniec spróbować, doprawić do smaku solą. Podawać z drobno posiekaną natką pietruszki i ulubionymi dodatkami. 

        Viewing all 567 articles
        Browse latest View live