Kilkanaście wegańskich restauracji, drugie tyle kawiarni i barów, największy całkowicie wegański supermarket w Europie, wszechobecne przez całą dobę chrupiąca falafele, kawa z mlekiem sojowym dostępna w każdej knajpie i łatwo dostępny wybór tofu, wege kiełbasek oraz świeżych, soczystych warzyw i owoców. Mowa oczywiście o Berlinie. Żeby spróbować jak karmią we wszystkich wege miejscach w Berlinie, trzeba byłoby spędzić tu kilka tygodni. W każdej dzielnicy znajduje się kilkanaście ciekawych wegetariańskich kawiarni, barów i restauracji, a oprócz tego w miejscowych sklepach łatwo jest zaszaleć podczas zakupów - na półkach piętrzą się mleka sojowe, laskowe, migdałowe i ryżowe; w lodówkach całe półki zajmuje wybór tofu, bezmięsnych kiełbasek, parówek i gotowych kotletów oraz sznycli. Dlatego żeby nie stracić głowy, swoją wizytę w Berlinie rozpoczęłam od rozmowy z Sophią Hoffmann, autorką jednego z
najpopularniejszych wegańskich blogów w Niemczech i pisarką kulinarną, która opowiedziała mi o tym, jak żyje się wegetarianom i weganom w jej mieście - po rozmowie z nią ruszyłam w miasto i spędziłam trzy dni na próbowaniu wspaniałego jedzenia.
- Sophia, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że Berlin stał się swojego rodzaju stolicą weganizmu i wegetarianizmu: w żadnym innym europejskim mieście nie ma tak wielu wegetariańskich i wegańskich restauracji, tutaj można nawet bez problemu zjeść nawet wegańskie curry wurst! Jak to wszystko się zaczęło?
Hmmm, to bardzo dobre pytanie! Trudno powiedzieć, czemu tak się stało - może to dlatego, że w Berlinie mieszka tylu młodych ludzi w porównaniu do innych europejskich i niemieckich miast? Kiedy się tu wprowadzałam 5 lat temu miałam wrażenie, że z każdej strony nadciąga fala młodych ludzi z całego świata, którzy chcą tu zamieszkać. To wtedy też przyjechało do Berlina wielu Amerykanów, a przecież weganizm jest tam od lat ważnym trendem, więc może to oni przywieźli coś ze sobą. Oprócz tego w Berlinie od zawsze prężnie działała scena alternatywna, która zawsze była blisko z weganizmem. Pewnie to wszystko połączyło się razem, a do tego doszedł fakt, że tutaj niezwykle łatwo jest otworzyć własną kawiarnię lub mały bar. Nawet jeśli ma się mało pieniędzy można szybko rozkręcić własne wegańskie miejsce.
- Sądzisz, że przy tylu wegańskich knajpach jest jeszcze w Berlinie miejsce na nowe?
Jest mnóstwo przestrzeni na nowe wegańskie miejscówki! Zobacz tylko na nasze sąsiedztwo - w odległości 1 kilometra stąd jest kilka kultowych wegańskich miejsc: jest kawiarnia Pele Mele, jest Cafe Fuchs, Sfizy Veg i kilka innych, a wszystkie otworzyły się rok lub dwa lata temu.
- I wszystkie sobie dobrze radzą?
Tak. Oczywiście wszystkie są dla siebie konkurencją, ale w dobrym znaczeniu tego słowa - nawzajem podwyższają sobie poprzeczkę starając się serwować jak najsmaczniejsze jedzenie najlepszej jakości.
- Wiele osób prognozuje jednak, że weganizm to tylko chwilowy trend i skończy się, a wszystkie te miejsca upadną.
Nie sądzę. W Berlinie możesz codziennie zobaczyć turystów z całego świata, którzy przyjeżdżają tutaj specjalnie, żeby zjeść w lokalnych wegańskich knajpkach.
- Zupełnie się im nie dziwię, przyjeżdżam do Berlina co kilka miesięcy i za każdym razem zastają nie jedną, ale kilka nowych wegańskich knajpek. To wspaniałe i bardzo berlińskie zjawisko!
To prawda, wegańskie jedzenie stało się już częścią stylu życia w tym mieście, tak jak to jest w Nowym Jorku i Kalifornii. Dlatego jestem pewna, że wkrótce weganizm stanie się równie popularny, co wegetarianizm - w Berlinie już mamy kilka restauracji, serwujących wysokiej jakości wegańskie jedzenie jak chociażby Cookies&Cream czy Lucky Leek. W Wiedniu byłam też w restauracjach, które nie są wegańskie, ale serwują wspaniałą kuchnię roślinną, podobnie jest w Skandynawii. Wróciłam właśnie z podróży po Szwecji i Danii, gdzie kiedy pytałam w zwyczajnych restauracjach o to, jakie dania z karty są wegańskie lub wegetariańskie dostawałam całą, osobną kartę z wegańskim menu. To jest tam zupełnie normalne, a tak ułatwia życie!
- A masz jakieś swoje ulubione miejsca w Berlinie?
Na pewno na czele moich ulubionych miejsc jest to, w którym właśnie siedzimy, czyli naleśnikarnia
Let it Be Vegan, bo tutaj pracuję razem z moją przyjaciółką, która jest jego właścicielką. Zanim powstało to miejsce razem byłyśmy djkami, dlatego często żartujemy, że przeniosłyśmy się znad konsolety do patelni! Oprócz tego miejsca uwielbiam małe azjatyckie restauracje, które co prawda nie są w pełni wegańskie, ale serwują wspaniałe sałatki i zupy. To proste, ale autentyczne i pyszne połączenia.
- A czy trudno jest tutaj być weganką lub weganinem?
W Berlinie? Nie! Mieszkam tuż za rogiem i oprócz tych wszystkich kawiarni, o których Ci przed chwilą opowiadałam jest też tutaj malutki wegański sklepik, oferujący wspaniałe produkty i lokalne, świeże warzywa,
- Ale chyba dobre zakupy możesz zrobić wszędzie - nie wiem jak ty, ale ja wcale nie zaopatruję się w wydumanych bio sklepach. Najczęściej zakupy robię po prostu w warzywniaku.
To prawda! W ogóle to bardzo zabawne, bo od 3 lat kiedy tu mieszkam, okolica nieustannie się weganizuje - niedaleko jest mały market i w tym czasie jego asortyment tak bardzo się zmienił! Kiedyś mieli tam tylko mleko sojowe, a teraz są mleka migdałowe, orzechowe, owsiane i ryżowe, do tego ogromny asorytemnt tofu, tempehu i wielu innych rzeczy. A to naprawdę zwykły, typowy sklep.
- Jesteście tu trochę rozpieszczeni! A gdybyś miała wskazać jeszcze jedną rzecz, którą chciałabyś zmienić w wegańskim Berlinie, co by to było?
To prawda, jesteśmy szczęściarzami, więc ciężko mi coś wymyślić od ręki. Ale przychodzi mi do głowy to, co odkryłam w restauracjach w Szwecji - tam jest jeszcze łatwiej zjeść wegetariańsko, wegańsko, a nawet bezglutenowo. Kiedy w normalnej restauracji pytam o wegańskie opcje dostaję całą kartę, to przecież takie proste! Chciałabym żeby tak było też w Berlinie, żeby weganizm w końcu przestał kogokolwiek dziwić.
Kawiarnie:
- Freckles, Nositzstr. 33: mała, przytulna kawiarenka ukryta w jednej z bocznych uliczek Kreuzbergu, pełna wegańskich deserów i słodkości. Możemy tu spróbować kilku tortów, wegańskiego sernika, a nawet tiramisu. Do tego możemy napić się kawy, herbaty lub lemoniady, a co najważniejsze można też zaopatrzyć się tu w pudełko z deserem do domu - jeśli zastaniecie w lodówce deser Oreo bierzcie od razu dwa, jest naprawdę pyszny.
- Let it Be Vegan, Treptowerstr. 90: to wegańska naleśnikarnia, w której pracuje Sophia. Można tu wpaść na słodkie i słone naleśniki, napić się kawy oraz przegryźć jedno z kilku ciast, które codziennie są w ofercie. Warto usiąść w drugiej sali, z której widać dziewczyny smażące naleśniki oraz wspaniale udekorowaną przez załogę ścianę.
- Fraulein Frost, Friedelstr. 39: oblegana przez małych i dużych miłośników lodziarnia, oferująca zawsze kilka rodzajów wegańskich lodów. W sezonie można spróbować owocowych sorbetów, kremowych lodów na bazie mleka kokosowego oraz tutejszego specjału, czyli lodów z ogórka, cytryny i mięty.
- Eissalon Tanne B, Eisenbahnstr. 48: kolejna lodziarnia oferująca duży wybór wegańskich lodów, a czasem też ciast. Oprócz klasycznych kremowych i sorbetowych lodów można spróbować tutaj ciekawych połączeń, takich jak truskawka z bazylią lub kokos z ... burakiem i chrzanem wasabi. Chociaż te pary mogą brzmieć egzotycznie, wszystkie są naprawdę przemyślane i pyszne.
Bistro:
- Burrito Baby, Pflugestr. 11: to moje ulubione miejsce na mapie wegańskiego street foodu w Berlinie, które w zeszłym roku zupełnym przypadkiem odkrył mój facet. Burrito Baby to nieduże bistro serwujące przepyszne, autentyczne meksykańskie jedzenie w wersji wegetariańskiej i wegańskiej. Warto przegłodzić się i wpaść tutaj na burrito Vegan Hit z fasolą pinto, ryżem, grillowanymi warzywami, siekanymi sojowymi sznyclami i śmietaną z nerkowców. Do tego koniecznie weźcie dodatkowe guacamole i jedną z ich wspaniałych lemoniad, jeśli nie dacie rady zjeść wszystkiego możecie resztę zabrać ze sobą na drogę.
![]()
- Prinzessinnengarten, Moritz Platz: kolejne miejsce, które zawsze odwiedzam z tą samą radością i które nigdy mnie nie zawodzi. Prinzessinnengarten to założony w 2009 roku miejski ogród, gdzie na kilku arach rosną warzywa, owoce i przeróżne zioła, a o całe uprawy dbają wolontariusze. Na samym środku ogrodu znajduje się ogrodowa kawiarnia i kuchnia, a pomiędzy drzewami rozsiane są chybotliwe stoliki, przy których między 13 - 15 można zjeść lunch, a między 18 - 22 można usiąść do kolacji. Jadłospis jest inny każdego dnia, a o poziomie kuchni świadczy to, że na zamówienie trzeba czekać czasem nawet godzinę - jednak nawet najdłuższe czekanie w tym ogrodzie to prawdziwa przyjemność.
![]()
- Pêle-Mêle, Innstr. 26: niedawno otwarte, urocze bistro, w którym można zjeść zupy, zapiekanki, sałatki, burgery oraz smaczne wegańskie ciasta. Oprócz stałej karty warto spróbować tutaj codziennych brunchy lub śniadań, w zależności od pory roku pojawiają się takie specjały jak quiche ze szparagami lub krem z buraków. To miejsce raczej na mniejszy głód, w którym można schrupać coś małego i dłużej posiedzieć przy kawie.
- Goodies, Warschauerstr. 69: idealne miejsce na późne śniadanie lub podwieczorek, specjalizujące się w wegańskim, bezglutenowym jedzeniu i super food. Można tu zjeść owsiankę z komosy ryżowej, pudding z nasion chia, budyń z awokado, surowe ciasto z nerkowców oraz napić się jednego z wielu koktajli z tak zdrowymi dodatkami jak trawa jęczmienna, spirulina lub olej kokosowy. Jeśli nie macie za wiele czasu możecie tu wpaść i wybrać coś na wynos - w wejściu stoi ogromna lodówka pełna spakowanych pyszności.
- Sfizy Veg, Treptowerstr. 95: słynna w całym Berlinie wegańska pizzeria, oferująca najróżniejsze pizze i pasty w bezmięsnej odsłonie. Zaglądając do karty naprawdę można stracić głowę: są tu pizze z wegańskim salami, szynką, boczkiem, krewetkami, a nawet z robioną na miejscu wegańską gorgonzolą i innymi serami pleśniowymi. Wszystkie są przepyszne i najlepiej smakują w towarzystwie dużego piwa.
- Yellow Sunshine, Wienerstr. 91: kolejne kultowe miejsce serwujące wegański fast food, tym razem w postaci burgerów. Bar przy Wienerstrasse to opcja dla tych, którzy chcą zjeść dużo i tanio - burgery jedzone na plastikowych krzesłach w ogródku są ogromne i najtańsze ze wszystkich wegańskich kanapek w Berlinie. Można spróbować tu wegańskiego cheesburgera, gyrosu lub curry wursta w zestawie z frytkami.
Sklepy:
- Veganz, Warschauerstr. 33: uprzedzam - ktokolwiek tu wejdzie może stracić głowę i wydać wszystkie oszczędności. Veganz to sieć wegańskich supermarketów, a największy w Berlinie mieści się właśnie na Warschauerstrasse. Veganz wygląda jak zupełnie normalny super market, z tą różnicą, że wszystko tutaj jest wegańskie - można tu kupić dziesiątki wegańskich jogurtów, mlek, serów i słodyczy, a dział z wegańskimi udawanymi wędlinami i kiełbaskami jest tak duży, że nie wiadomo, co włożyć do koszyka. Na pewno każdy znajdzie tu coś dla siebie i dla wszystkich swoich wegańskich lub wegetariańskich przyjaciół, szczególnie warto zainwestować w przepyszne (chociaż trochę drogie) roślinne kiełbaski Field Roast.
![]()
- Türkischer Markt Maybachufer, Maybachufer: w każdy wtorek i piątek nad kanałem przy Maybachufer rozbija się jeden z najwspanialszych targów, na jakich miałam okazję robić zakupy. To turecki targ pełen warzyw, owoców, ziół, przypraw i takich specjałów jak marokańskie oliwy czy turecka chałwa. Targ rozpoczyna się o 11:30, ale dobrym pomysłem jest przyjście tu koło 17:00 kiedy większość sprzedawców zwija swoje stanowiska i wyprzedaje cały towar. To właśnie wtedy można za 1 euro kupić siatkę awokado albo kilka dojrzałych owoców mango.
- Street Food Thursday, Eisenbahnstr.42: stara hala targowa w sercu Kreuzbergu co czwartek zamienia się w jedną wielką restaurację. Wystawiają się tutaj restauratorzy, domowi kucharze i amatorzy piekarze, a można spróbować wszystkiego od chińskich pierożków, wietnamskich naleśników przez wegańskie serniki, na bezmięsnych burgerach kończąc. Szczególnie warto spróbować jedzenia od wszystkich azjatyckich wystawców, większości tych dań nie zjemy nigdzie indziej.
Zuza Mops też była w Berlinie i bardzo się jej podobało
XXX
Marta
Kazia i Zuza Mops