Quantcast
Channel: Jadłonomia · wegańskie przepisy nie tylko dla wegan
Viewing all 567 articles
Browse latest View live

Syrop rabarbarowo - różany

$
0
0
Jak przygotować idealną wiosenną lemoniadę? Wystarczy pokroić rabarbar w plastry, chwilę gotować w cukrze, a na koniec odcedzić przez sito i gotowe. Do tak przygotowanego syropu wystarczy dodać gazowaną wodą, zimny sokiem z pomarańczy albo mocno schłodzone białe wino. Uwierzcie, że z rabarbarem wszystko smakuje dobrze.

Rabarbar jest wprost stworzony do przygotowania syropów. Mocno kwaśny nie boi się gotowania w cukrze; soczysty i wilgotny z łatwością oddaje mnóstwo soków; a do tego wszystkiego jest kruchy i miękki, więc wystarczy mu krótkie duszenie. Najlepiej jest zasypać go cukrem i zostawić na godzinę lub całą noc, aby w tym czasie puścił dużo kwaśnego soku, a następnie gotować go na niewielkim ogniu do czasu, aż rabarbar zacznie się rozpadać na włókna. Tak przygotowany syrop trzeba na koniec przelać przez sito do butelki lub szklanego słoja i wstawić do lodówki, gdzie może stać miesiącami, chociaż nie wierzę, że wytrzyma dłużej niż tydzień.

Gotowy syrop jak wszystkie inne jest mocno słodki, ale dzięki kwaskowatości rabarbaru ten wciąż jest delikatnie kwaśny, dodatkowo wspaniale smakuje z łyżką wody różanej, która nadaje mu kwiatowego aromatu. Wodę różaną kupicie w sklepach z orientalną żywnością lub przez internet. Buteleczka kosztuje około 10 - 15 złotych i przyda się do przygotowania wielu ciast, sosów i deserów. A do tak przygotowane syropu wystarczy wlać zimną wodę, dodać garść kostek lodu oraz kilka plasterków cytryny - idealna wiosenna lemoniada gotowa.

Syrop rabarbarowo - różany
inspirowany tym przepisem

Składniki na małą butelkę syropu:
  • 5 łodyg rabarbaru
  • 2 szklanki cukru trzcinowego
  • 1 szklanka wody
  • 1 łyżka wody różanej
Przygotowanie:
  1. Rabarbar umyć, osuszyć i pokroić na grube plastry. Przełożyć do dużego garnka z grubym dnem, zasypać cukrem i odstawić na przynajmniej 1 godzinę lub na całą noc. Im dłużej rabarbar będzie stał w cukrze, tym więcej soku puści. 
  2. Kiedy rabarbar puści sok, do garnka dolać szklankę wody, zagotować i gotować na małym ogniu przez około 20 minut do czasu, aż rabarbar zacznie się rozpadać. Zdjąć z ognia, odcedzić na sicie dokładnie wyciskając z rozgotowanego rabarbaru wszystkie soki.* Dodać łyżkę wody różanej, przelać do słoika lub butelki i wystudzić. Następnie odstawić do lodówki, przechowywać miesiącami. W chwili nagłego pragnienie wlać do szklanki kilka łyżek syropu, zalać lodowatą wodą i dodać plasterki cytryny.
* Rabarbar pozostały z gotowania syropu można dodać do owsianki, kaszy jaglanej albo do naleśników. 




Tofucznica, czyli smażone tofu na śniadanie

$
0
0
Słyszeliście kiedyś o tofucznicy? To takie danie, kiedy macie mało czasu, chcecie zjeść szybko i konkretnie. Wystarczy pokruszyć tofu prosto na patelnię, delikatnie je podsmażyć, chwilę dusić z ulubionymi przyprawami, a następnie pożreć z mnóstwem szczypiorku i świeżymi warzywami. 

Jak sama nazwa wskazuje tofucznica to przepyszna, wegańska wariacja na temat jajecznicy, którą przygotowuje się równie szybko, co tradycyjne smażone jajka - wiem co mówię, bo od czasu kiedy na straganach pełno jest szczypiorku tofucznicę smażymy w każdą sobotę. Przygotowanie zajmuje niecałe kilka minut, do środka można wrzucić ulubione dodatki i w mgnieniu oka mieć na talerzu sycące, ciepłe śniadanie. Isa Chandra Moskowitz pisze, że najczęściej dodaje do scrambled tofu czosnek i tymianek, Wegan Nerd z kolei szaleje z dodatkami i sięga po całą masę różnych warzyw, a Weganie proponują klasyczne smażone tofu z cebulką i szczypiorkiem. I ojej, jakie wszystkie wersje są pyszne!

W mojej kuchni najczęściej pojawia się klasyczna tofucznica ze szczypiorkiem, doprawiona obowiązkowo płatkami drożdżowymi i czarną solą - tych dwóch przypraw w przepisie nie da się pominąć, bo czarna sól dodaje tofu jajecznego aromatu, a płatki drożdżowe przyjemnego, głębokiego smaku. Dzięki temu gorąca tofucznica posypana szczypiorkiem smakuje zupełnie jak ta, którą przez całe życie smażył mi mój tato. Obydwie te przyprawy dość trudno upolować w stacjonarnych sklepach, ale można je zamówić przez internet w tym sklepie i mieć zapas na sto obłędnie pysznych tofucznic. Uwierzcie mi, że warto, bo wystarczą na bardzo długo i przydadzą się do przygotowania wielu różnych dań, o których pisałam tu już wcześniej takich jak parmezan z migdałów, pesto z brokułów albo pasta bezjajeczna.

Przeczuwając nadejście krytycznych uwag na temat podrabiania tradycyjnych potraw i nazewnictwa od razu powiem, że tofucznica nigdy nie będzie tym samym co usmażone jajka - dobrze o tym wiem! Ale dla wszystkich wegan, weganek, alergików i innych tęskniących za dawnymi rytuałami jest świetną okazją, żeby w niedzielę móc stanąć przy patelni i w pięć minut usmażyć sobie śniadanie. W dodatku, czy nie nie jest fajnie na moment dać odetchnąć kurom i nauczyć się czegoś nowego, zupełnie innego i równie pysznego?

Tofucznica
czyli smażone tofu

Składniki na 1 - 2 porcje:
  • kostka tofu naturalnego
  • 1/3 - 1/2 łyżeczka czarnej soli, do kupienia tutaj
  • 2 - 3 łyżeczki płatków drożdżowych, do kupienia tutaj
  • spora szczypta świeżo mielonego czarnego pieprz
  • 1/4 szklanki wody
  • kilka łyżek oleju roślinnego
  • do podania: szczypiorek, koperek, pomidory lub zielone szparagi
Przygotowanie:
  1. Na patelni rozgrzać olej roślinny. Tofu otworzyć, odlać wodę i w palcach rozkruszyć na grube okruchy. Tofu wsypać na rozgrzany olej na patelni i chwilę podsmażać.
  2. Kiedy tofu lekko się zezłoci dodać czarną sól, płatki drożdżowe i czarny pieprz, dokładnie zamieszać i wlać wodę. 
  3. Co jakiś czas mieszając pozwolić tofu dusić się w wodzie, kiedy cała woda odparuje smażyć jeszcze chwilę i zdjąć z patelni. Podać posypane szczypiorkiem i świeżo mielonym czarnym pieprzem, z ulubionymi dodatkami takimi jak szparagi, pomidory lub po prostu dobre pieczywo.






Kokosowy pudding z tapioki z truskawkami

$
0
0
Pudding z tapioki to prawdziwy łamacz serc. Nie ma osoby, która po spróbowaniu go nie zakochałaby się w nim po uszy. Słodki, miękki, kleisty, pełen małych, jędrnych kulek podbija wszystkie napotkane serca i żołądki.

Tapioka to skrobia z bulwy manioku, taki brazylijski odpowiednik naszej skrobi ziemniaczanej. Czasem występuje pod postacią mąki, jednak najczęściej można spotkać tapiokę w formie małych, białych kulek, z których przygotowuje się puddingi oraz piekielnie popularne swego czasu w Warszawie bubble tea. Perełki tapioki wystarczy zalać mlekiem i moczyć je przez godzinę, a następnie w tym samym mleku gotować około 12 - 15 minut i ... to właściwie gotowe. Tak ugotowaną tapiokę można rozlać do przygotowanych naczynek, przykryć łyżką sosu z ulubionych owoców i wstawić do lodówki, kiedy tylko pudding się schłodzi będzie gotowy do jedzenia.

Szukając tapioki wybierzcie się do najbliższego sklepu z orientalną żywnością, albo zamówcie ją przez internet. Kosztuje kilka złotych, a jedna paczka wystarczy wam na kilkanaście puddingów - do przygotowania czterech porcji wystarczy jedynie pół szklanki perełek tapioki. Chociaż musicie przygotować się na to, że pokochacie tapiokowe puddingi tak bardzo, że będziecie je robić codziennie.

Pudding z tapioki z truskawkami

Składniki na 4 porcje:
  • 2 puszki mleka kokosowego 
  • 1/3 szklanki drobnej tapioki
  • 1/4 szklanki cukru trzcinowego
  • łyżeczka pasty waniliowej, ekstraktu waniliowego lub ziarna wyłuskane z laski wanilii
  • szczypta soli morskiej
Składniki na sos truskawkowy:
  • 2 szklanki truskawek
  • 1/4 szklanki cukru
  • sok z połowy cytryny
Przygotowanie:
  1. Tapiokę zalać mlekiem kokosowym, odstawić na godzinę. Po upływie tego czasu dodać cukier, wanilię oraz szczyptę soli i zagotować. 
  2. Gotować na małym ogniu przez 12 - 15 minut, czyli do czasu, aż perełki tapioki staną się przezroczyste i miękkie. 
  3. W międzyczasie truskawki oczyścić i pokroić na ćwiartki, dodać cukier oraz sok z cytryny i gotować na małym ogniu przez 5 - 8 minut, do czasu aż sos delikatnie zgęsnieje.
  4. Ugotowaną tapiokę przelać do małych słoiczków lub pucharków - na początku będzie rzadka, w ogóle się tym nie przejmujcie, zgęstnieje z czasem. Zostawić na kilka minut do ostygnięcia, aby delikatnie stężała i wyłożyć sos truskawkowy. Tak przygotowany pudding odstawić do schłodzenia do lodówki, jeść kiedy tylko będzie zimny. 



Burgery botwinkowe

$
0
0
Jakie kotlety są najlepsze do burgerów? Chrupiące, dobrze doprawione i oczywiście wegańskie. Do tego tylko dobre bułki, łycha roślinnego majonezu, masa świeżych warzyw i najlepsze domowe burgery gotowe.

Przepis na botwinkowe burgery to odmieniony przepis na moje ukochane wegeburgery, o których pisałam tutaj i które przygotowałam na antenie Dzień Dobry TVN. Robi się je błyskawicznie, świetnie się lepią, nie trzeba ich smażyć, a wszystkie składniki można kupić w warzywniaku pod domem. Tak przygotowane kotleciki można zapakować do dobrych bułek i zjeść na pikniku, albo podać tradycyjnie z ziemniakami i surówką na niedzielny obiad. Do tego kotlety świetnie się mrożą, w lodówce wytrzymują kilka długich dni i naprawdę świetnie smakują na zimno. Po prostu kotleciki doskonałe, nic dodać, nic ująć.

P.S. Czy wspominałam już, że są bezglutenowe?

Burgery botwinkowe

Składniki na około 12 kotletów:
  • 2 pęczki botwiny z buraczkami
  • 3/4 szklanki suchej kaszy jaglanej 
  • 1 czerwona cebula, pokrojona w bardzo drobną kostkę
  • 1/2 szklanki pestek dyni, drobno posiekanych i podprażonych na suchej patelni
  • 1/2 szklanki sezamu, podprażonego na suchej patelni
  • 1/4 szklanki oleju
  • 3 łyżki mąki z ciecierzycy, gryczanej lub dowolnej innej
  • 2 - 3 łyżki sosu sojowego lub sosu tamari
  • pół pęczka koperku, drobno posiekanego
  • pół pęczka szczypiorku, drobno posiekanego
  • 1/2 łyżeczki imbiru
  • 1/2 łyżeczki zmielonych ziaren kolendry
  • 1 ząbek czosnku, drobno posiekany
  • sól i czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Kaszę jaglaną przelać wrzątkiem, wodę odlać i czynność powtórzyć. Następnie wlać 1 1/2 szklanki wody, dodać szczyptę soli i gotować kaszę na minimalnym ogniu do czasu wchłonięcia płynu.
  2. W tym czasie botwinkę oczyścić, buraczki i łodyżki pokroić w drobną kostkę, zalać niewielką ilością wody i gotować 5 - 8 minut do czasu, aż botwinka będzie miękka. Następnie odcedzić i porządnie odcisnąć. 
  3. Ugotowaną kaszę wymieszać w dużej misce z botwinką i resztą składników. Doprawić do smaku solą oraz czarnym pieprzem, i ponownie dokładnie wymieszać rękami. Formować równej wielkości kotlety i układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
  4. Burgery piec 20 minut, następnie obrócić je i dopiekać kolejne 5 - 10 minut. Podawać w bułkach z warzywami lub do niedzielnego obiadu.


Czekoladowy mus z awokado

$
0
0
O czekoladowym musie z awokado napisałam na blogu ponad trzy lata temu. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło, bo robi się go równie szybko, prosto i tak samo dobrze smakuje - a o tej porze roku warto robić go jak najczęściej, bo można zjeść go z mnóstwem truskawek. 

Jeśli ktoś nigdy jeszcze nie robił tego deseru, to mam nadzieję, że po przypomnieniu tego przepisu spróbują go już wszyscy. Wystarczy dojrzałe awokado wyjąć ze skórki, dodać do niego kilka łyżek kakao, trochę syropu z agawy, a do tego kilka kropli mleka i gotowe. Można wszystko po prostu zmiksować blenderem na gładki mus, albo rozgnieść widelcem w małej misce - dojrzałe awokado z łatwością zmienia się w aksamitny krem. Taki mus możecie zjeść bez żadnych dodatków, a możecie też podać go z truskawkami, owocami leśnymi, kawałkami startej czekolady, dodatkiem kawy, chili albo soli. Jest naprawdę pyszny ze wszystkimi składnikami, jakie smakują wam z czekoladą.

Pamiętajcie, że gotowe do zjedzenia awokado, musi być dojrzałe, czyli miękkie. Najlepszym sposobem, żeby pomóc mu szybko dojrzeć jest włożenie go do papierowej torebki lub kartonowego pudełka i zamknięcia go w ciemnej szafce. W ten sposób awokado zmięknie w 2 - 3 dni, a jeśli do tej samej torebki włożycie dojrzałego banana, to powinno zmięknąć w 1 noc. Dzięki temu możecie kupione dzień wcześniej awokado zjeść już następnego dnia i każdy ranek zaczynać od czekoladowego musu.


Czekoladowy mus z awokado

Składniki na 1 - 2 porcje:
  • 1 dojrzałe awokado
  • 2 - 3 łyżki gorzkiego kakao
  • 2 - 3 łyżki syropu z agawy
  • 2 łyżki mleka roślinnego
  • szczypta soli morskiej
  • 1/2 łyżeczki mocnej kawy, opcjonalnie
  • do podania: garść truskawek
Przygotowanie:
  1. Wszystkie składniki dodać do naczynia blendera i zmiksować na gładki krem, albo rozgnieść widelcem i wymieszać. Przełożyć do pucharków, schłodzić i podawać z truskawkami. 



Wegetarianka w podróży: Kraków

$
0
0
Na blogu można znaleźć kilka kulinarnych przewodników - jest relacja z Maroko, z Berlina albo z Gruzji. Te wegańskie relacje tak spodobały się Hotelowi Sheraton z Krakowa, że zaproszono mnie do Krakowa w ramach projektu BetterWhenShared, abym mogła podzielić się tu z wami najciekawszymi wegetariańskimi i wegańskimi knajpami spod Wawelu. 

Kraków rozłożył mnie kulinarnie na łopatki - lista miejsc, do których chciałam pójść była tak długa, że nie wiedziałam od czego zacząć. Przez trzy dni odwiedziłam wszystkie swoje ulubione miejsca oraz kilka nowych, a wciąż nie zaliczyłam wszystkich knajp, na które miałam chrapkę. Dodatkowo zadanie utrudniała mi kuchnia Hotelu Sheraton, która przygotowywała mi tak królewskie uczty na śniadanie, obiad i kolację, że miałam ochotę po prostu zostać w hotelu i jeść wszystkie cuda, które wychodziły spod noża Tomasza Leśniaka. Na śniadaniach czekały na mnie owocowe koktajle na mleku migdałowym, świeże soki (z pomarańczy i granatów, mniam!), sojowe jogurty, pyszne świeże pieczywo, cała masa warzyw, owoców oraz góry bakalii i orzechów. Jeszcze więcej starań kucharze wkładali w przygotowanie osobnych wegańskich kolacji i obiadów, gdzie specjalnie dla mnie stworzono wegańskie menu degustacyjne oraz przepysznego wegańskiego burgera z ziemniaków z dodatkiem zielonych pomidorów, szparagów oraz grillowanych warzyw. Jeszcze nigdy żaden szef kuchni nie poświęcił tyle uwagi kuchni wegańskiej i nigdy nie czułam się tak dobrze przy wspólnym stole, za co bardzo dziękuję całemu zespołowi Tomasza Leśniaka - ogrom włożonej pracy w wyżywienie mojej osoby był naprawdę spektakularny, a efekty były przepyszne.

A gdzie jeszcze warto zjeść w Krakowie? Poniżej znajdziecie kilka miejsc, które od kilku lat wiernie odwiedzam takich jak legendarny Bar Momo, oraz kilka trochę nowszych jak chociażby Pod Norenami lub Nova Krova, które goszczą na mapie Krakowa dopiero kilkanaście miesięcy. Oprócz polecanych poniżej miejsc warto też koniecznie odwiedzić Hummus Amamamusi przy Augustiańskiej, ponieważ ten mały, niepozorny lokal serwuje najlepszy hummus w Polsce.

Mam nadzieję, że wkrótce wrócę do Krakowa, żeby spróbować jedzenia w reszcie wegetariańskich i wegańskich restauracji - na mapie miasta wciąż pojawiają się kolejne lokale z mnóstwem wspaniałego, roślinnego jedzenia i jak tak dalej pójdzie, to Kraków znacznie przegoni pod tym względem Warszawę. Tak trzymać!



  • Bar Wegetariański Momo, ul. Józefa Dietla 49, ceny od 8 do 23 zł: bar dla miłośników rozgrzewającej kuchni północnoindyjskiej. W przytulnej, niekrępującej atmosferze spróbujecie tu pysznych zup, sycącego curry albo moich ukochanych placków masala dosa z orzechowym sosem. Za kilkanaście złotych można zjeść sycący obiad i napić się jednej z wielu pysznych herbat, a potem odpocząć przy dużym stole z widokiem na ulicę Dietla. Szczególnie lubię ich talerze thali, gdzie można skomponować swój własny lunch z kilku ciepłych i zimnych dań; tybetańskie pierożki oraz wspomniane wcześniej masala dosa, czyli placki z ziemniaczanym nadzieniem z dodatkiem gorczycy i kuminu. Chociaż kuchnia Baru Momo składa się głównie z prostych dań, to skrada serce starannością i miłością włożoną w przygotowanie wszystkich potraw. 
Masala Dosa z sosem orzechowym

  • Pod Norenami, ul. Krupnicza 6, ceny od 8 do 35 złotych: azjatycka podróż w wegańskim i wegetariańskim stylu. Restauracja Pod Norenami specjalizuje się w kuchni daleko wschodniej, a wszystkie serwowane dania są wegańskie lub wegetariańskie. Można spróbować tu kuchni chińskiej, japońskiej i koreańskiej w naprawdę dobrym wydaniu oraz korzystnej cenie. Szefem kuchni jest Paweł Albrzykowski, który jest jednym z najwybitniejszych polskich znawców kuchni azjatyckiej „uczącym Chińczyków gotować po kantońsku, Koreańczyków kisić kimchi i potrafiącym godzinami dyskutować z japońskimi szefami o możliwościach zastosowania norweskiego łososia grav-lax w sushi nigiri”. Zdajcie się na wszystko co poleca, a szczególnie ostrzcie kły na tempeh, tofu oraz wszystkie wegańskie imitacje klasycznych, mięsnych dań - do moich ulubionych należy tofu w kremowym, pikantnym sosie orzechowym. Karta jest dość długa, więc warto pytać o poradę kelnerów oraz korzystać z sezonowej karty.
Zupa z łopianu z pak choy i tofu

  • Yellow Dog, ul. Krupnicza 9, ceny od 15 do 35 złotych: moja ukochana azjatycka restauracja na mapie Polski i miejsce, do którego zawsze kieruję pierwsze kroki w Krakowie. O wyczynach Trisno Hamida, właściciela i szefa kuchni Yellow Doga rozpisywał się już Kukbuk, rzesze blogerek, blogerów oraz krytyków kulinarnych. Można zjeść tutaj kuchnię wschodnią w świeżym i nowoczesnym wydaniu - w menu często pojawiają się klasyczne dania z lekkim współczesnym twistem, jak chociażby słodka tarta z pastą miso lub chrupiąca i rozbrajająco wiosenna sałatka z ogórków, mango i mięty. Chociaż restauracja nie jest wegetariańska, to zawsze w karcie znajdzie się kilka propozycji dla roślinożerców. Menu zmienia się kilka razy do roku, ale zawsze warto pytać o wegetariański i wegański pad thai, w ciemno bierzcie też wszystkie makarony smażone z fistaszkowym sosem i koniecznie spróbujcie na przekąskę edamame, czyli chrupiących, zielonych ziaren młodej soi. Smakują jeszcze lepiej niż ziarna młodego groszku i wspaniale zaostrzają apetyt przed ucztą.
Zupa z pak choy

  • Karma, ul. Krupnicza 12, ceny od 10 do 20 złotych: kolejne miejsce przy ulicy Krupniczej, które dobrze nakarmi wegetarian, dodatkowo oferując świetną kawę oraz wegańskie wypieki. Do Karmy warto wybrać się zarówno na jedne z wielu pysznych śniadań jak i na lunch, szczególnie warto spróbować tutejszych kanapek (na życzenie mogą być wegańskie) oraz klasycznych lunchy takich jak risotta i sezonowe zupy. Warto zostawić trochę miejsca na jedno z ciast i koniecznie wypić filiżankę kawy, bo oprócz niedalekiej Tektury niewiele miejsc może konkurować z tutejszą kawą. Od niedawna restauracja oferuje też wieczorne kolacje w postaci ambitniejszego menu degustacyjnego połączonego z degustacją naturalnych win. Chociaż wegańskie, kolacyjne menu przygotowane jest przy użyciu nowoczesnych technik takich jak sous-vide, a na talerzach pojawiają się piany i emulsje, to niestety potrawy wciąż pozostawiają wiele do życzenia - minimalistycznie wyglądające dania smakują znacznie gorzej, niż tutejsze swojskie risotto, pyszny krem z buraka i doskonały, orzeźwiający chłodnik z mango. Dlatego do do Karmy lepiej wybrać się na sprawdzone poranne lub popołudniowe posiłki - te nigdy nie zawodzą.
Kawy i wybór pysznych śniadań
  • Nova Krova, plac Wolnica 12, ceny od 12 do 16 złotych: kolejne miejsce, które na fali mody na burgery serwuje bułki z wegańskim wkładem. Do wyboru są między innymi kotlety z komosy, buraczane lub z seitanu, do tego można przebierać w sosach i długiej liście dodatków takich jak świeże warzywa, sałaty lub żurawiny. Niestety w przeciwieństwie do warszawskiego Krowarzywa lub wrocławskiego Złego Mięsa, tutejsze burgery trochę rozczarowują. Chociaż opisy kotletów oraz dodatków brzmią zachęcająco, to burgery smakują przeciętnie. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy i niedługo Nova Krova będzie znów serwować pierwszej jakości kanapki, takie, jak na początku swojej działalności. 
Burger z kotletem z komosy z majonezem i awokado
  • Ekologiczny Sklep Melasa, ul. Józefa Dietla 45/10: miejsce, w którym kupicie słynne płatki drożdżowe, tofu oraz całą masę wspaniałych kasz, przypraw i dodatków. Nawet jeśli nie planujecie dużych zakupów, to warto tu wpaść i zobaczyć, w jak w wiele pysznych produktów możecie zaopatrzyć swoją kuchnię. Przemiła obsługa na pewno też odpowie na wszystkie wasze pytania na temat miejscowego asortymentu.
Wejście do sklepu Melasa ukrytego w bramie przy ulicy Dietla
  • Restauracja The Olive w Hotelu Sheraton, ul. Powiśle 8, ceny od 30 do 65 złotych: miejsce dla osób, które mają trochę więcej czasu i oszczędności oraz chcą spróbować kuchni wegańskiej na naprawdę doskonałym poziomie. Jeśli tylko zadzwonicie do restauracji wcześniej i poinformujecie o swojej diecie, Szef Kuchni spełni wszystkie wasze zachcianki, przygotowując wegańskie, wegetariańskie lub wegańskie menu. Potrawy serwowane w The Olive opierają się na sezonowych produktach najwyższej jakości, dlatego w zależności od pory roku możecie liczyć na inne menu - mój żołądek szczególnie podbił gryczany makaron z pieczoną pietruszką i czarnuszką; buraczane consomme, czyli bardzo esencjonalny bulion buraczany podawany z buraczanym makaronem; oraz wspaniałe wegańskie desery, takie jak wegańskie mille feuille z owoców z sosem mango i jadalną orchideą. 

Grillowane rzodkiewki

$
0
0
Ufff, nareszcie w domu! Kto śledzi jadłonomiczne profile na Facebooku oraz Instagramie ten już wie, że ostatnio pojechałam szukać najciekawszych wegetariańskich miejsc do Krakowa, a prosto spod Wawelu poleciałam do Tel Avivu, o czym już niedługo przeczytacie na blogu. A teraz zmęczona po podróży i z pustą lodówką szykuję moje ukochane, szybkie grillowane rzodkiewki. 

Wszyscy przywykliśmy do rzodkiewek serwowanych na surowo jako dodatek do obiadu lub śniadaniowych kanapek. Tniemy je w ćwiartki, siekamy na talarki, dodajemy do sałatek lub chrupiemy z dodatkiem soli. Tymczasem te małe, pikantne bulwy najlepiej smakują lekko zgrillowane - robią się wtedy nieco łagodniejsze w smaku, a wciąż pozostają chrupkie i soczyste. Wystarczy ułożyć je na suchej patelni grillowej lub ogrodowym ruszcie i krótko zgrillować z obydwu stron. Tak przygotowane dobrze podać z przygotowanym wcześniej sosem - doskonale sprawdza się tu oliwa z pietruszką i czosnkiem, ulubione pesto lub wspaniale orzeźwiający, argentyński sos chimichurri. Chociaż brzmi egzotycznie to po prostu posiekana kolendra, pietruszka, oregano i czosnek rozprowadzone z oliwą i odrobiną soku z cytryny. Tradycyjnie sosu chimichurri używa się do grillowanych mięs i ryb, ale moim zdaniem jest wprost stworzony do towarzystwa dla zwęglonych rzodkiewek - wspaniale orzeźwia i podkreśla ich ostry, wędzony aromat.

Jeśli nie macie w domu własnej uprawy ziół i trudno wam znaleźć w okolicy kolendrę po prostu ją pomińcie, albo zróbcie swój sos tylko z pietruszki i czosnku - grillowanym rzodkiewkom niewiele trzeba, aby smakowały wybornie.

Grillowane rzodkiewki 
z sosem chimichurri

Składniki na przekąskę dla 2 - 3 osób:
  • pęczek rzodkiewek
Składniki na sos chimichurri:
  • 1/4 liści pietruszki
  • 1/4 liści kolendry
  • 1/4 liści oregano
  • ząbek czosnku
  • 1- 2 łyżeczki soku z cytryny
  • 1/4 szklanki oliwy
  • szczypta soli
Przygotowanie:
  1. Przygotowanie sosu: zioła oraz czosnek bardzo dokładnie posiekać, przełożyć do miseczki i dodać oliwę, sól oraz cytrynę. Wymieszać i odstawić do lodówki. 
  2. Rzodkiewki umyć, osuszyć i pokroić na grube plastry. Rozgrzać mocno patelnię grillową i ułożyć na niej plastry rzodkiewki, grillować z każdej strony około 1 - 2 minuty. Podawać gorące z pieczywem, sosem chimichurri lub innym ulubionym zielonym sosem. Równie dobre następnego dnia podawane na zimno. 




Wegetarianka w podróży: Tel Aviv

$
0
0
Dawno temu, za górami, za lasami, było takie miejsce na ziemi, gdzie najpopularniejsze narodowe potrawy były zupełnie wegańskie. Przez niemal cały rok targi pełne były wspaniałych warzyw, ziół i owoców; a wegetarianizm i weganizm były tak popularne, że niemal w każdej knajpie bez żadnego problemu można było zjeść przepyszny wegański obiad. Lepiej mocno usiądźcie na krzesłach, bo to nie bajka, a wstęp do opowieści o kulinarnej scenie Tel Avivu. 

Chociaż trudno w to uwierzyć, to w Tel Avivie dużo łatwiej jest zjeść wegańsko lub wegetariańsko, niż odwrotnie: z jednej strony do wyboru mamy tradycyjny street food, który tak jak hummus i falafele jest wegański zupełnie z przypadku; z drugiej zaś ogromną popularność nowoczesnej wegańskiej kuchni, dzięki czemu w niemal wszystkich zwyczajnych knajpkach można bez problemu zjeść wegański lunch, deser oraz napić się kawy z mlekiem roślinnym. 

Kulinarne rozrywki trzeba rozpocząć od wędrówki po lokalnych budkach serwujących tradycyjny, izraelski street food. Na każdej ulicy można zjeść chrupiące falafele, które tradycyjnie serwuje się w chlebie pita z dodatkiem tahiny, hummusu oraz grubo posiekanych pomidorów, ogórków i cebuli - nie znajdziecie tutaj majonezu, kapusty, ani sztucznych sosów tak, jak to często bywa w Polsce. Zawsze z łatwością napotkacie też bar serwujący idealnie kremowy hummus z różnymi dodatkami: możecie poprosić o hummus z tahiną, hummus ful z ziarnami bobu lub o mashaushę, czyli hummus podawany na ciepło z ugotowanymi, niezmiksowanymi ziarnami cieciorki w środku. Nie zdziwcie się, jeśli oprócz pity do hummusu dostaniecie talerz pełen cebuli.

Jeśli macie ochotę na spokojny lunch w europejskim stylu wystarczy po prostu wejść do jednej z dziesiątek knajp w Tel Avivie. Niemal w każdej znajdziecie wegańskie opcje obiadowe, a pytanie o wegańskie menu nikogo tutaj nie zdziwi - weganizm jest w Izraelu tak popularny, że na pewno uda się wam coś zjeść. Jeśli jednak chcecie mieć pewność, że wybrany przez was lokal oferuje wegańskie dania wystarczy poszukać przed wejściem wlepki VEGAN FRIENDLY. Taki znak przyklejony na drzwiach lokalu oznacza, że w środku znajdziecie wegańskie dania, dodatkowo czytelnie oznaczone w jadłospisie - dzięki temu nie trzeba zamęczać obsługi pytaniami, wystarczy wybrać to, na co ma się ochotę. Tak samo oznakowane są lodziarnie oraz cukiernie serwujące wegańskie lody, i nie mówię tu o sorbetach, a o pysznych, kremowych lodach o smaku nugatu, czekolady, migdałów lub wanilii. Wszystkie lokale biorące udział w akcji można znaleźć na stronie inicjatywy - w centrum Tel Avivu lokali ze znakiem VEGAN FRIENDLY jest zdecydowanie więcej, niż tych bez. Chyba możecie się domyślić, jak bardzo marzy mi się tak samo liczna inicjatywa w Polsce! 



O wegańskie jedzenie zapytałam też współwłaściciela jednej z najpopularnych telavivskich knajp, czyli Drora Shera z baru Port SaidChociaż ten lokal nie jest wegański, to w ich krótkiej karcie większość dań jest wegetariańska oraz wegańska, a ich warzywa są tak wyśmienite, że każdego wieczoru trzeba odczekać chwilę w długiej kolejce do wolnego stolika. To zresztą właśnie tutaj zjadłam najlepsze w swoim życiu bakłażany, świetny hummus z fasoli jaś oraz wiele innych, genialnych wegańskich dań. 

- Dror, zastanawia mnie skąd wziął się pomysł na Port Said - nie wiem czy wiesz, że jesteście znani nawet w Polsce, bo kiedy moi znajomi wracali z Tel Avivu zawsze opowiadali mi tylko o waszych bakłażanach i batatach!

Wszystko zaczęło się od naszego pop-upowego projektu Radio Baru, który prowadziliśmy od lat ze znajomymi. Co roku w lecie otwieraliśmy bar, który był jednocześnie radiostacją - to była popularna akcja i wszyscy uwielbiali nasz projekt. Cztery lata temu zrobiliśmy kolejną edycję właśnie w tym miejscu i od razu je pokochaliśmy - zaczęliśmy zastanawiać się, co moglibyśmy zrobić dalej w tej przestrzeni. Wtedy jeden z naszych przyjaciół, Eyal Shanin wpadł na pomysł, żeby zrobić coś razem. Uwielbiał nasze imprezy i sam często przygotowywał na nich proste jedzenie, więc wiedzieliśmy, że się uda. Mian zajął się jedzeniem, my przynieśliśmy nasze płyty z nagraniami; on kierował kelnerami w ciągu dnia, a my w nocy serwowaliśmy alkohol. Naprawdę świetnie do siebie pasowaliśmy, połączyliśmy dzień z nocą i świat jedzenia z wieczornymi światem imprez. Ta przestrzeń była dokładnie gdzieś po środku drogi jaka dzieli bar od restauracji, udało nam się stworzyć wyluzowane miejsce, gdzie można zarówno odpocząć przy drinku jak i zjeść dobre, proste jedzenie. Cieszymy się, że się nam udało, bo sami potrzebowaliśmy takiego miejsca - cała nasza czwórka już ponad 15 lat organizuje imprezy i koncerty w Tel Avivie, chcieliśmy teraz gdzieś osiąść i stworzyć przystępne, wyluzowane miejsce. 

- I chyba się udało, bo nawet wasze jedzenie jest bardzo proste. Serwujecie pieczone bakłażany, ziemniaki lub świeże warzywa, a wszystko to zawsze z prostymi sosami i dodatkami. 

Chcemy eksplorować składniki tak bardzo jak to możliwe, to znaczy pozwalamy konkretnym, pojedycznym produktom błyszczeć na talerzu. Dlatego na początku bardzo dokładnie przyglądamy się i wybieramy wszystko, co trafia do naszej kuchni. Nasze bakłażany przyjeżdżają od jednego zaufanego dostawcy, po inne warzywa jeździmy aż do Jerozolimy, gdzie można jeszcze kupić prawdziwe, ekologiczne warzywa w starym stylu - nie chodzi mi o nowoczesne organiczne uprawy, a o rolników starej daty, którzy po prostu nigdy nie używali sztucznych nawozów ani modyfikowanych odmian warzyw. Kiedy już wszystkie wybrane przez nas warzywa i owoce znajdą się w naszej kuchni planujemy menu tak, aby zawsze w każdym daniu mogły grać pierwsze skrzypce i być bohaterami talerza. Dlatego w naszych lodówkach nie znajdziesz kontenerów z posiekanymi warzywami i sałatą, wszystko przygotowujemy na miejscu. Jeśli zamówisz sałatkę z pomidorów, to każdy pomidor będzie posiekany tuż przed podaniem specjalnie dla ciebie. Cały ten proces jest dłuższy, ale opiera się na intuicji kucharza, jego ruchach ręką i nożem.

- Jako weganka zwróciłam też uwagę na to, że w waszej karcie większość dań jest jakby przypadkowo wegetariańska i wegańska. 

Właściwie tak duża ilość wegańskich dań w naszym menu to nie przypadek. Chociaż Eyal w swoich restauracjach serwuje mięso, to zawsze powtarza wszystkich swoim pracownikom i gościom, że kiedy jesz mięso, zjadasz kogoś, a nie coś. Dlatego nawet dania mięsne są u nas trochę specyficzne - chociaż mięso jest w centrum uwagi i pochodzi z najlepszego źródła to… jest go bardzo mało.Przywiązujemy do tego podejścia bardzo dużą wagę, Mian nawet dał wszystkim swoim pracownikom na święta książkę Eating Animals - dla niektórzy ta lektura to było naprawdę trudne przeżycie! Jednak wszyscy jesteśmy zgodni, że ta świadomość jest niezbędna. Każdy ma prawo wyboru tego, co je, ale aby podjąć właściwą decyzję, trzeba być świadomym skąd pochodzi jedzenie na naszym talerzu, nawet jeśli to trudna wiedza. 

- Czyli staracie się podchodzić do wszystkiego co podajecie bardzo świadomie.

Dokładnie! Oprócz tego zdajemy sobie sprawę, że warzywa i owoce w Izraelu są po prostu niesamowite i serio wszyscy je tutaj uwielbiamy. Dlatego chcemy im pozwolić zająć główne miejsce na talerzu, aby były bohaterami naszych dań. Nawet kiedy na talerzu znajduje się mięso to tak naprawdę, zawsze najwięcej czasu poświęcamy przygotowując warzywa i to one są prawdziwymi gwiazdami naszych dań. 


  • Hummus, ceny od 10 do 25₪: na hummus najlepiej wybrać się do baru, który specjalizuje się tylko i wyłącznie w serwowaniu hummusu, czyli do tak zwanej hummusiji. Tego typu miejsca można łatwo znaleźć w bocznych ulicach miasta, ale najlepiej od razu skierować swoje kroki do dzielnicy Jaffo i usiąść w Abu Hasan (zwanym też Ali Karavan, więc nie dajcie się zmylić). Do wyboru macie malutki i bardzo zatłoczony lokal przy ulicy Ha Dolfin 1 lub większą i bardziej nowoczesną filię przy Shivtei Israel 14, w obydwu jednak hummus smakuje tak samo dobrze. Nie oczekujcie karty ani długiej listy dań, w ofercie znajdziecie jedynie hummus z tahiną, hummus z fulem oraz hummus z ziarnami cieciorki, czyli mashaushę. Niemal równie popularny co Abu Hasan, jest hummusija na Shuk ha Carmel, czyli na głównym targowisku w Tel Avivie. Lokal nie ma dokładnego adresu, ale aby do niego trafić wystarczy iść główną aleją Shuku od strony ulicy Allenby. Po około 200 - 300 m po prawej stronie zauważycie pomalowany na niebiesko lokal z dużym napisem HUMMUS. Śmiało wchodźcie do środka i zajmujcie miejsce w długiej kolejce, czekającej po jeden z najlepszych i najtańszych hummusów w mieście - porcja ciecierzycowego kremu kosztuje tutaj tylko 10₪. 
Hummus w Abu Hasan, podawany z chlebem pita, ostrą oliwą i cebulą do zagryzania

Hummusija na Shuk ha Carmel
  • Falafel, ceny od 5 do 20₪: o pyszny falafel na ulicach Tel Avivu jest jeszcze łatwiej, niż o hummus. To zdecydowanie najpopularniejsze uliczne jedzenie, więc z łatwością znajdziecie budki sprzedające ciecierzycowe kotleciki w swojej okolicy, a im więcej ludzi czeka w kolejce, tym lepsze są sprzedawane falafele.  Najtańszy falafel zjecie za 5 przy ulicy King George, niedaleko skrzyżowania z ulicą Allenby - łatwo rozpoznacie go po wielkiej kolejce ludzi jedzących w pośpiechu swoje pity. Jeśli szukacie trochę bardziej dopieszczonych pit z masą świeżych pomidorów, ogórków i tahiny możecie przejść się King George i skręcić w Shlomo Hamelech, tuż na rogu znajdziecie Hakosem.  Pity pełne są świeżych warzyw i naprawdę pysznych, chrupiących ciecierzycowych kotlecików, kosztują 17. Tak naprawdę jednak szukając dobrego falafela nie potrzebujecie mapy, jeśli zobaczycie gdzieś grupę zadowolonych ludzi przy ruchliwej budkce sprzedającej falafele - bez wahania wchodźcie do środka po swoją porcję. 
Pita zjedzona w Jaffo, w środku falafel, tahina, pomidory, ogórki i ostre papryczki
  • Shuk ha Carmel, targowisko czynne od 7 do 17: na wizytę na Carmelu warto zarezerwować sobie całe popołudnie, aby przynajmniej w małym stopniu poczuć rytm życia targowiska. Dobrze jest zacząć od zjedzenia śniadania, w jednej z bocznych uliczek - śmiało wpadnijcie na hummus w głównej alei, a potem zejdźcie w bok i kluczcie chwilę między bocznymi ulicami w kierunku Yom Tov Street, gdzie znajdziecie Julię serwującą egipskie jedzenie. W jej małym lokalu nie znajdziecie żadnej karty, Julia we własnej osobie zaprowadzi was do swojej maleńskiej kuchni i palcem pokaże co dzisiaj jest w jadłospisie. Zawsze znajdzie się dużo wegetariańskich propozycji, które Julia podaje z wielką miską kuskusu - moje serce podbiły buraki faszerowane ryżem, botwiną i zapiekane w limonkach z miętą. Porcje u Julii są ogromne, dlatego warto zamówić jedną porcję na dwie osoby i wcześniej uzgodnić cenę. Po spotkaniu z Julią pokluczcie jeszcze między sąsiednimi ulicami,  to właśnie w tej okolicy roi się od małych knajpek serwujących drobne przekąski i arabską kawę. Na większy głód spróbujcie medżadry, czyli ryżu z soczewicą i smażoną cebulą, na nieco mniejszy wypijcie kawę i zagryźcie słodkim ciastkiem lub deserem z kokosu i syropu różanego. Po takim śniadaniu wróćcie na ulice bazaru; kupcie sumak, zaata'r, płatki różny i inne przyprawy; spróbujcie świeżo wyciskanego soku z owoców i suszonych daktyli. Na koniec przejdźcie się jeszcze w stronę morza, rzućcie ulicami na zamykające się jemeński knajpki i ruszajcie dalej. 
Stosy przypraw, na pierwszym planie niezawodny zaata'r

Płatki róży, niezastąpione w kardamonowym cieście

Gar kuskusu w kuchni Julii

Dzienne menu u Julii: buraczki z miętą i limonką, gulasz z ananasami, zapiekane ziemniaki

Królestwo Julii, czyli jej malutki lokal rodem z ukochanego Egiptu

Komu figę?

Królestwo wyciskanych soków ze wszystkich ulubionych warzyw i owoców

Daktyle, daktyle i jeszcze raz daktyle
  • Abulafia, Yefet 7, ceny od 3 do 15₪: najsłynniejsza i najstarsza piekarnia w Tel Avivie, w której za kilka szekli można zjeść przepyszne placki i pity z zaatarem, sumakiem lub cebulą. Piekarnia działa do późnych wieczornych godzin, a każda wybrana przez was pita będzie albo jeszcze ciepła, albo piekarz na waszych oczach wrzuci ją na chwilę do gorącego pieca. Oprócz Abulafii przy Yefet możecie też wpaść do mniejszej i nowocześniejszej fili tuż obok Rabin Square przy uliby ibn Gabirol - wnętrze jest urządzone w europejski sposób, wypieki pochodzą z tego samego źródła, ale jednak w dziwny sposób, te z gorącego pieca przy ulicy Yefet smakują najlepiej. 
Gorąca pita z zaata'rem

Pieróg z bakłażanami i pomidorami oraz niezawodna pita z zaata'rem
  • Miznon, King George 30, ceny od 15 do 35: jeśli nigdy jeszcze nie jedliście pieczonego w całości kalafiora, to koniecznie przyjdźcie do Miznon na długą i leniwą kolację przy dobrej muzyce. Ten mały lokal serwuje wspaniałe pity z prostym, przepysznym nadzieniem - do wyboru jest opcja z ziemniakami, pieczonymi warzywami, kalafiorami i kilka innych. Jednak to nie pity są gwiazdą tego miejsca, a pieczone w całości kalafiory, podawane jako dodatek do pit. Białe główki kalafiora są pieczone w piecu aż do miękkości i podawane z oliwą oraz solą, a do każdego kalafiora goście dobierają do woli tahiny, pomidorów, ostrego sosu z papryczek chili, kiszonych ogórków oraz pit z otwartej dla wszystkich lady. Poradźcie się obsługi jaka pita będzie najlepiej pasować do waszego kalafiora, rozsiądźcie się wygodnie i czekajcie na jedną z najlepszych uczt w swoim życiu - warto też zamówić specjalne, miniaturowe wersje pit i zjeść kilka różnych rodzajów. 
Pieczony kalafior z dodatkami

Słodki sos pomidorowy, ostra salsa z papryczek, świeże pity i wspaniała tahina

Tutejsze wege pity - z grillowanymi warzywami, oraz z białymi warzywami i tahiną 
  • We Like You Too, Sderot Bez Zion 31 tuż przy Rotschield, ceny od 8 do 35: moja ulubiona kawiarnia w całym Tel Avivie - oprócz tego, że serwują świetną kawę, to jeszcze mają w ofercie wspaniałe wegańskie kanapki. Do wyboru są bajgle z warzywami, pajdy chleba z pastami lub inne kanapki dnia. Najlepsza ze wszystkich była bagietka z masłem orzechowym, tofu oraz świeżymi warzywami marynowanymi w chili i occie ryżowym. Nawet jeśli nie macie ochotę na kawę ani kanapkę wpadnijcie tutaj i zobaczcie, jak miło można spędzić czas wylegując się na trawie przed lokalem. 
Słynny mural na budynku kawiarni, niełatwo go ominąć

Lunchowa kanapka z warzywami, tofu, ziołami i masłem orzechowym
  • Casino San Remo, Nehama 2, ceny od 15 do 40₪: moje ulubione miejsce przy słonecznym bulwarze Nehama. Można wpaść tutaj na świeżo wyciskany sok z buraków i pomarańczy, sałatkę z arbuza albo wegańską kanapkę. W krótkim menu można znaleźć wegańskiego burgera, kanapki z awokado lub sałatkę z batatów, a do tego zupełnie gratis dostaje się piękny widok na fontannę i gorącą ulicę Nehama. 
Sok z buraków i pomarańczy oraz sałatka z arbuza i mięty
  • Knaffe Noga, Ruhama 8, ceny od 20 do 40₪: nieduża i pięknie urządzona kawiarnia, specjalizująca się w słodkich ciastkach knaffe. To bardzo delikatne i kruche ciastko, upieczone z warstwy chrupiących nitek ciasta, przełożonego warstwą słodkiego kremu. W Knaffe zjemy zarówno ciastka słodkie, jak i słone, także w wersji wegańskiej. Te pierwsze przełożone są słodkim, kokosowym kremem o delikatnym aromacie kardamonu, zapieczone w syropie z agawy i posypane pistacjami - do tego tylko filiżanka mocnej kawy i idealny deser gotowy. 
Wegańskie ciastko knaffe z kremem kokosowym i pistacjami
  • Anastasia Cafe, Frischman 54, ceny od 15 do 50₪:jedna z najnowszych całkowicie wegańskich kawiarni w Tel Avivie, serwująca wegańskie śniadania, lunche oraz wspaniałe desery. Anastasia od wejścia podbija serce ogromnym ogrodem i pięknym wnętrzem, do tego za barem przez cały dzień spotkamy baristę, przygotowującego świeże, roślinne mleko. Wszystkie koktajle i desery zrobione są właśnie na tym mleku, które należy do specjalności lokalu. Dlatego jeśli się tutaj zjawicie, nie próbujcie wyjść bez deseru, a szczególnie polujcie na czekoladowy mus. 
Wspomniany powyżej mus czekoladowy, zimny, kremowy i bardzo czekoladowy

Waniliowy koktajl z jagód, oczywiście na świeżym mleku migdałowym
  • Gelateria Siciliana, Ibn Gvirol 63, ceny od 15 do 25: jedna z wielu lodziarni oferujących wegańskie lody, jednak to tutaj znajdziemy zdecydowanie największy wybór kremowych niesorbetowych lodowych specjałów. Ich roślinne lody bazują na mleku sojowym lub kokosowym i naprawdę nie ustępują ani na krok tradycyjnym lodowym deserom. Trochę mniejszy wybór mlecznych wegańskich lodów znajdziemy w Vaniglia Ice Cream przy Ibn Gvirol 98, jednak ich migdałowe lody wystarczają za dziesięć innych smaków. 
Lody migdałowe z cynamonem

Wegański kącik w Gelateria Siciliana

Armia sorbetów, na pierwszym planie mój ukochany sorbet z marakuji i mango
  • Mizlala, Nahalat Binyamin 57, ceny od 60 do 120₪: jeśli znudzi się już wam izraelski street food, albo zapragniecie pójść do bardziej wyszukanego miejsca to najlepiej od razu skierujcie swoje kroki w stronę Nahalat, gdzie będziecie mogli wybierać spośród dwóch restauracji popularnego szefa kuchni Meira Adoni, znanego z izraeskiej edycji programu Top Chef. Mizlala to kolejny jego lokal, tym razem plasujący się gdzieś pomiędzy fine diningiem, a casualowym lunchem - w godzinach popołudniowych restauracje serwuje głównie tak zwane biznesowe lunche, czyli trochę bardziej elegancką wersje zwyczajnych lunchy. Menu zmienia się co kilka miesięcy, ale zawsze w karcie znajdzie się parę wegetariańskich i wegańskich propozycji. Koniecznie spróbujcie miejscowego chleba, podawanego z różnymi dipami - mi udało się trafić na wspaniały chleb z rodzynkami oraz z kolendrą, serwowany z dipem z pieczonych papryk. Do tego spróbowałam dwóch lekkich, warzywnych przystawek, a prawdziwym strzałem w dziesiątkę była pszenica gotowana z cynamonem i podawana z zielonymi fasolkami. Oprócz pysznego jedzenia można tutaj spróbować ciekawych izraelskich win, warto w tej kwestii zdać się na rekomendację obsługi. 
Wejście do Mizlali i karta biznesowych lunchy - w zależności od opcji cenowej lunche różnią się daniem głównym. 

Proste i pyszne, sałatka z pomidorów i opalonego chleba na śmietanie z bakłażana


XXX
Marta




Miętowy chłodnik z ogórków

$
0
0
Czerwiec rozkręca się na dobre: dni są coraz dłuższe, warzywniaki stają się coraz bardziej zielone, temperatury nareszcie dają się we znaki. A w czerwcowe popołudnia nic nie chłodzi tak dobrze, jak zimny, miętowy chłodnik z ogórków.

Do przygotowania tej zupy wystarczy dowolny blender i kilka minut w kuchni - trudno coś tutaj zepsuć lub pomylić. Zaopatrzcie się w kilogram zielonych ogórków, jedno dojrzałe awokado oraz pęczek świeżej mięty; następnie wrzućcie wszystko do blendera z kilkoma przyprawami i gotowe. Dzięki dodatkowi awokado zupa jest tak kremowa i aksamitna, że nie trzeba dodawać do niej mleka roślinnego, kokosowej śmietany ani żadnych innych dodatków. Jeśli chcecie, aby była nieco rzadsza dorzućcie kilka kostek lodu i zmiksujcie je razem z zupą, będzie wtedy zimna i od razu gotowa do jedzenia, możecie też odstawić chłodnik do lodówki i poczekać, aż odpowiednio się schłodzi. Zimny krem nalejcie od razu do misek, posypcie płatkami migdałów i szybko zjedzcie ciesząc się z pierwszych gorących dni.


Miętowy chłodnik z ogórków

Składniki na 3 - 4 porcje:
  • 1 kg ogórków
  • 1 dojrzałe awokado
  • garść liści mięty
  • sok z 1/2 limonki
  • sok z 1/4 - 1/2 cytryny
  • 1- 2 łyżeczki syropu z agawy
  • mały kawałek papryczki chili
  • sól i czarny pieprz
  • garść kostek lodu
  • do podania: płatki migdałów oraz oliwa z oliwek
Przygotowanie:
  1. Ogórki obrać, przeciąć wzdłuż na pół i przy pomocy łyżeczki wydrążyć. Pestki wyrzucić. 
  2. Tak przygotowane ogórki włożyć do naczynia blendera razem z resztą składników i zmiksować na gładki krem. Doprawić do smaku solą i pieprzem, ponownie zmiksować. Przelać do miseczek, skropić oliwą z oliwek i posypać płatkami migdałowymi.




Kokosowy pudding chia

$
0
0
Słyszeliście kiedyś o nasionach chia? Te małe, twarde nasionka słyną z dobroczynnego wpływu na zdrowie oraz ze swojej wyjątkową zdolności żelowania wszystkich płynów. Wystarczy dwie łyżki nasion zalać szklanką mleka, szybko wymieszać i pójść spać - rano w lodówce będzie czekał na was wasz własny, pierwszy chia pudding.

Nasiona chia, czyli szałwii argentyńskiej, podbiły kilka lat temu serca miłośników zdrowiej diety ze Stanów Zjednoczonych oraz Europy. Na niemal każdym amerykańskim blogu można znaleźć przepis z wykorzystaniem ziaren chia, w Berlinie chia pudding stał się bardziej popularny niż ryż na mleku, a jak donosi Małgosia Minta szałwia argentyńska dotarła już do Warszawy. Zanim sama spróbowałam chia trochę się z tego trendu podśmiechiwałam - ot, kolejna moda na drogi super food z odległej krainy. Wszystko zmieniło się jednak, kiedy po spróbowaniu kokosowego chia w berlińskim Goodies sama zaopatrzyłam się w paczkę cudownych ziaren i ... zakochałam się po uszy.

Przygotowanie puddingu chia to chyba najprostszy znany mi przepis. Do miski wystarczy wlać szklankę kokosowego mleka oraz dwie łyżki nasion chia z dowolnymi dodatkami, wszystko szybko zamieszać, a potem tylko poczekać. Z każdą godziną nasiona będą żelować płyn, aż w końcu zmienią się w delikatną, kremową galaretkę, przypominają trochę tapiokę, a trochę kisiel. Tak przygotowane chia może czekać w lodówce przez kilka dni, dlatego kiedy tylko robi się ciepło co kilka dni przygotowuję świeżą porcję, a potem gotowym pudding zjadam na śniadanie ze świeżymi owocami. Dzięki temu zawsze pod ręką mam zdrowe, bardzo sycące i przepyszne śniadanie.



Kokosowy pudding chia

Składniki na 2 - 4 porcje:
  • duża puszka mleka kokosowego / 400 ml 
  • 100 ml dowolnego mleka
  • 1/4 szklanki nasion chia / 4 łyżki, do kupienia tutaj
  • 2 łyżki syropu z agawy
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • do podania: świeże owoce, ulubiony syrop lub konfitura
Przygotowanie:
  1. Do miski wlać obydwa rodzaje mleka, ziarna chia, syrop z agawy i wanilię. Wszystko zamieszać intensywnie trzepaczką, przelać do przygotowanych szklanek lub słoiczków i odstawić do lodówki na przynajmniej 3 godziny lub na całą noc.
  2. Następnego dnia gotowy pudding obsypać świeżymi owocami, oblać ulubionym syropem lub konfiturą i zjeść. 
 






Makaron z pieczonymi truskawkami

$
0
0
Mam nadzieję, że moja babcia tego nie przeczyta, ponieważ muszę wam coś wyznać. Chociaż trudno w to uwierzyć jednym z najbardziej znienawidzonych przeze mnie dań obok kotletów mielonych i piątkowej ryby był właśnie... babciny makaron z truskawkami.

Kiedy jest się wybredną jedynaczką, która unika wszystkich żyłek i chrząstek domowe obiady nie są łatwym zadaniem. Dorośli lamentują, że brakuje im pomysłu na kolejny jarski obiad, a kiedy są już całkiem bezsilni sięgają po jedno z dań z repertuaru dzieci to lubią. Do tego zestawu w przekonaniu mojej babci należały pierogi, naleśniki, słodkie kluski oraz znienawidzony przeze mnie makaron z truskawkami. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiałam makaron, przepadałam za truskawkami i kochałam babcię, ale po prostu szczerze nie cierpiałam połączenia tych trzech razem. Kluski zawsze były lekko słone i rozgotowane, sos z truskawek był po prostu zmiksowanymi z cukrem owocami, a kiedy połączyło się te dwa razem otrzymywało się coś w rodzaju zimnego makaronu pływającego w grudkowatym, truskawkowym smoothie. Nie wiem, czy problem tkwił w rozmemłanym makaronie, czy może w zimnym sosie, ale jedno jest pewne: nie cierpiałam tych przeklętych klusek. Jednak nie było przed nimi ucieczki -  według babci makaron z truskawkami był największym dziecięcym rarytasem i dlatego, aby sprawić mi przyjemność przygotowywała go przez cały maj i czerwiec. Alternatywą były mielone kotlety dla dziadka i złamanie babcinego serca.

Truskawkowy makaron odczarowałam wiele lat później, kiedy mieszkając z dala od rodziców postanowiłam zmierzyć się ze wspomnieniem nieudanych letnich obiadów i zrobiłam go po swojemu. Upiekłam truskawki, zmiksowałam gorące z odrobiną wanilii i po raz pierwszy zrozumiałam, jak dobrze może smakować. Dzwoniłam wtedy do babci mówiąc Przyjadę do was w niedzielę, co zrobisz na obiad? Tylko nie rób makaronu z truskawkami, bo ostatnio jem go codziennie!


Makaron z pieczonymi truskawkami

Składniki na około 3 - 4 porcje:
  • 500 g truskawek
  • 300 g ulubionego makaronu
  • 1/2 laski wanilii lub 1/2 łyżeczki pasty waniliowej
  • do podania: cukier puder i garść płatków migdałowych
Przygotowanie:
  1. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Truskawki oczyścić, przekroić na pół i ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Wsunąć do piekarnika i piec przez 15 - 20 minut do czasu, aż puszczą sok.
  2. W międzyczasie ugotować makaron zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu i odcedzić.
  3. Upieczone truskawki zgarnąć z blachy i krótko zmiksować z wanilią. Do tak przygotowanego sosu dodać makaron i wymieszać, aby pokrył się lepkim, gorącym sosem. Podawać z płatkami migdałowymi i cukrem pudrem. 



Ostatnie szparagi

$
0
0
Żeby skorzystać z sezonu na szparagi trzeba mieć niezawodny refleks - pojawiają się znienacka i równie niepostrzeżenie znikają. I chociaż w tym roku objadłam się zielonymi szparagami we wszystkich możliwych kombinacjach, to jednak moje ulubione pozostają te najprostsze, krótko gotowane i jedzone z oliwą i migdałami. 

Zielone szparagi to niezwykle szlachetne warzywa - mają delikatny smak,  są wyjątkowo kruche i łamliwe. Tak nobliwych jarzyn nie wypada przygotowywać ze zbyt dużą ilością dodatków, bo nieostrożnie dobrane przyćmią ich subtelny smak i odwrócą od nich uwagę - odłóżcie więc na bok curry, kumin i inne korzenne przyprawy. Najczęściej przygotowuję je w najprostszy sposób, czyli krótko gotuję i podaję oprószone płatkami migdałowymi, płatkami drożdżowymi i oliwą z oliwek - te kilka dodatków wystarczy, aby podkreślić wspaniały smak dobrze ugotowanych szparagów. Jeśli wasze szparagi mają duże łuski lub są bardzo grube, możecie delikatnie obrać je przy pomocy obieraczki do połowy wysokości, a następnie ugotować w lekko osolonej wodzie około 3 - 5 minut, w zależności od tego, jak grube są poszczególne okazy. Pamiętajcie jednak, że jeśli je przegotujecie staną się łykowate i włókniste, więc jeśli nie jesteście pewni, jak długo gotować szparagi to wyjmijcie jedną sztukę po 2 minutach i spróbujcie ukroić kawałek - wtedy będziecie wiedzieć, jak dużo jeszcze czasu jeszcze potrzebują. Na ogół im krócej są gotowane i prościej podane, tym lepsza uczta was czeka.


Ostatnie szparagi
czyli te najprostsze i najlepsze


Składniki na około 2 - 4 porcje:
  • pęczek zielonych szparagów
  • 3 - 4 łyżki płatków migdałowych, podprażonych na suchej patelni
  • 1 - 2 łyżeczki płatków drożdżowych, do kupienia tutaj 
  • oliwa z oliwek
  • sól i czarny pieprz
Przygotowanie:
  1. Szparagi umyć w zimnej wodzie, dokładnie płucząc główki. Odciąć zdrewniałą końcówkę, wystarczy uciąć około 2 - 3 cm, aby pozbyć się stwardniałego zakończenia. Jeśli szparagi są grube i mają wyraźne łuski to można obrać je obieraczką do połowy wysokości, jeśli jednak są tak cienkie jak te ze zdjęcia nie ma potrzeby obierania.
  2. W największej patelni lub garnku zagotować wodę z odrobiną soli, dodać szparagi i gotować 3 - 5 minut w zależności od grubości szparagów. 
  3. Wyjąć szczypcami lub przy pomocy cedzaka, ułożyć na dużym talerzu i lekko obsypać solą, czarnym pieprzem i płatkami drożdżowymi, na koniec skropić oliwa i posypać płatkami migdałowymi. 




Sałatka z arbuza z oliwkami i bazylią

$
0
0
Mam przyjaciela, który co roku w lecie przechodzi na dietę arbuzową. Na śniadanie zjada tacę pełną grubych plastrów, na obiad kroi arbuzy i wcina z fetą lub miętą, a na kolację po prostu siada z wielką, słodką kulą i wydrąża ją kawałek po kawałku. Wcale nie robi tego po to, aby ograniczyć ilość kalorii lub przygotować się na sezon plażowy - jest po prostu największym koneserem arbuzów, jakiego znam. 

Mateusz potrafi zjeść kilogram arbuza w kilka sekund, wyrecytować wahania cen za kilogram w ciągu całego roku z dokładnością co do złotówki, unieść największe okazy jedną ręką oraz przygotować z nich tysiąc i jeden sałatek. Jednym słowem jest prawdziwym znawcą i ambasadorem arbuzów, z którym zjadłam tony tych owoców - nie ma mowy o jakimkolwiek spotkaniu w lecie, kiedy nie przytaszczyłby ze sobą całego arbuza. Ostatnio jak zawsze namówił mnie na kupno dużego kawałka, usiedliśmy z nim nad wodą i powoli żując prażyliśmy się na słońcu - nie wiem czy to za sprawą wakacyjnej atmosfery czy też natchnienia osobą Mateusza, ale po raz pierwszy poczułam wtedy, że słodkie kęsy dojrzałego arbuza przypominają słodycz letnich pomidorów. Są równie słodkie, wilgotne, soczyste i orzeźwiające oraz podobnie pachną latem. Od razu wiedziałam, co zrobię na następne arbuzowe spotkanie z Mateuszem i co będę jeść przez następne dni.

Sałatka z arbuza z oliwkami i bazylią

Składniki na 2 - 4 porcje:
  • 1 kg arbuza, najlepiej bezpestkowego
  • 10 czarnych oliwek
  • 1/4 czerwonej cebuli
  • 1/2 ciabatty
  • garść liści bazylii
  • mały kawałek papryczki chili lub szczypta chili
  • sól i pieprz
  • oliwa z oliwek
Przygotowanie:
  1. Arbuza obrać, pozbyć się widoczniejszych pestek i pokroić w drobną kostkę. Oliwki przekroić na połówki, cebulę pokroić w bardzo cienkie pióra, ciabattę porwać na kawałki. Rozgrzać dużą patelnię grillową lub zwykłą i zgrillować kawałki ciabatty przez chwilę na suchej patelni. 
  2. Wszystkie składniki włożyć do dużej miski, obsypać solą i czarnym pieprzem, dodać liście bazylii oraz oliwę i delikatnie wymieszać. Na sam koniec obsypać arbuza chili, podawać od razu. Dobrze smakuje od razu po zrobieniu, oraz następnego dnia. 


Chowder kukurydziany

$
0
0
W książkach kulinarnych o kuchni brytyjskiej lub amerykańskiej nie poświęca się zbyt wielkiej uwagi zupom. Z reguły pojawia się zupa pomidorowa, czasem obok można znaleźć kilka przepisów na kremy, ale jeden przepis jest obecny zawsze - przepis na chowder.

Chowdery to gęste, kremowe zupy zabielane dużą ilością mleka lub śmietany typowe dla kuchni anglosaskiej. Ich rodowód jest niepewny, ale większość źródeł zgodna jest co do tego, że swój początek wzięły w prostej, domowej kuchni, a nazwa prawdopodobnie pochodzi od francuskiego słowa chaudière, oznaczającego prymitywną kuchenkę, na której być może gotowano chowdery w domach lub na statkach. Najpopularniejsze chowdery to te bazujące na owocach morza, ale równie popularną wersją jest chowder kukurydziany: słodki od świeżej kukurydzy, gęsty i niezwykle kremowy. Często serwuje się go z boczkiem, ale w wersji jarskiej do zupy wystarczy dodać garść suszonych pomidorów, które dodadzą jej wspaniałego, słonego posmaku i przełamią słodycz kukurydzy. Do tego duża garść szczypioru, szczypta wędzonej papryki i długo mogłabym pisać, jak pyszna jest ta zupa, ale i tak sobie tego nie wyobrazicie.

Chowder kukurydziany
z kalafiorem i szczypiorem

Składniki:
  • 2 kolby kukurydzy
  • 1/2 małego kalafiora
  • 1 młody por
  • 5 suszonych pomidorów z oleju
  • pęczek szczypiorku z cebulkami
  • 1 litr mleka roślinnego niesłodzonego, ja użyłam orkiszowego
  • 1 szklanka bulionu warzywnego
  • 2 liście laurowe
  • 1 ziele angielskie
  • 1/4 łyżeczki chili
  • 1/4 łyżeczki wędzonej papryki
  • spora szczypta świeżo startej gałki muszkatałowej
  • sól i czarny pieprz 
  • kilka łyżek oleju z pomidorów
Przygotowanie:
  1. Każdą kolbę kukurydzy oskrobać z nasion przy pomocy ostrego noża, suszone pomidory posiekać w kostkę, kalafiora pokroić na bardzo małe różyczki, a pora w talarki. Na dnie dużego garnka rozgrzać kilka łyżek oleju z suszonych pomidorów, dodać tam pokrojone warzywa razem ze wszystkimi przyprawami. Dusić na oleju przez 10 minut co jakiś czas mieszając.
  2. W międzyczasie posiekać szczypior razem z cebulkami. Do podduszonych warzyw wlać mleko i gotować na małym ogniu przez około 15 - 20 minut do czasu, aż kalafior będzie miękki. 
  3. Jeśli gotowa zupa jest za gęsta, wlać bulion w całości lub tylko część. Doprawić szczyptą świeżo startej gałki oraz dodać sól i czarny pieprz do smaku, wsypać 3/4 posiekanego szczypioru i dokładnie zamieszać. Podawać z łyżką świeżego szczypioru i ulubionym pieczywem. 


Kokosowy koktajl jagodowy z wanilią

$
0
0
Z reguły koktajle ani smoothie podawane w knajpach nie robią na mnie wielkiego wrażenia - co może być szczególnego w owocach zmiksowanych z mlekiem? Wszystko zmieniło się kilka tygodni temu, kiedy będąc w Tel Avivie odwiedziłam wegetariańską kawiarnię, gdzie za ladą stał ... barista przygotowujący roślinne mleka. 

Z niedowierzaniem patrzyłam na nonszalanckiego chłopaka, który w kilku blenderach przygotowywał roślinne mleka, będące specjalnością tego miejsca. Jedną ręką odcedzał migdały, drugą już uruchamiał blender pełen wiórków kokosa, a na blacie czekały laski wanilii do aromatyzowania gotowego mleka. Zawartość blendera sprawnym ruchem odcedzał przez śnieżnobiałe lniane ściereczki, jednym mocnym ruchem wykręcając je dno ostatniej kropli. Kiedy zobaczył moje zdziwienie podszedł do mnie z dwoma małymi kieliszkami i powiedział: Spróbuj, ten z lewej to koktajl jagodowy na mleku kokosowym z wanilią, a ten z prawej to koktajl malinowy na mleku migdałowym. Uwielbiam połączenie jagód z kokosem i wanilią. Smakuje ci? 

Smakowało mi bardzo. Od tamtej pory często marzę trochę o tamtym bariście, a trochę o jagodowym koktajlu z wanilią - na szczęście koktajl mogę zrobić samej w domu, ponowne spotkanie z przystojnym baristą będzie trudniejsza.

Jagodowy koktajl 
z mlekiem kokosowym i wanilią

Składniki na dwie porcje:
  • 1 szklanka mleka kokosowego
  • 3/4 szklanki jagód
  • 1 łyżka syropu z agawy
  • ziarna z 1/2 laski wanilii lub 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • garść kostek lodu
Przygotowanie:
  1. Wszystkie składniki zmiksować w blenderze, przelać do szklanek z kostkami lodu. Pić od razu i myśleć o miłych chwilach. 




Wegańskie lody bez maszynki - lody orzechowe z orzechowymi chrupkami

$
0
0
Jak to jest, że sklepowe lody są takie puszyste, a te zrobione w domu zamarzają na kamień? Powodów, dla których kupne lody mogą różnić się od domowych jest kilka - przede wszystkim masa musi być dobrze napowietrzona, tłusta i schłodzona w odpowiedniej temperaturze. Ale na szczęście przy pomocy kilku trików można w domu ukręcić cudownie kremowe, aksamitne i zupełnie wegańskie lody. 


Bazą tradycyjnych lodów jest śmietanka utarta z zaparzonymi żółtkami, lub śmietanka i mąka kukurydziana - ta pierwsza to baza francuska, przygotowana na bazie Creme Anglaise; a ta druga to baza filadelfijska, podobno wymyślona właśnie przez lodziarzy w Ameryce. W obydwu recepturach istotna jest tłustość masy oraz zagęszczający dodatek, taki jak jajka lub mąka kukurydziana. Jak w takim razie zweganizować lodowe przepisy?

W wersji wegańskiej bazą do lodów musi być tłuste roślinne mleko, najlepiej sprawdza się mleko kokosowe. Jest naturalnie gęste, aksamitne i równie tłuste, co tradycyjna kremówka. Jeśli chcemy przygotować lody tylko na bazie mleczka kokosowego, dobrze jest wtedy dodać jedną lub dwie łyżeczki mąki kukurydzianej - otrzymamy wtedy lody bardzo bliskie, do filadelfijskich. Zamiast mąki kukurydzianej można jednak lody zagęścić innymi dodatkami, a im będą tłustsze, tym lepiej dla naszych lodów - świetnie sprawdzi się dojrzały banan, awokado, kilka łyżek masła orzechowego, chlust tahiny, a nawet niezastąpiona, zmiksowana kasza jaglana. 

Kiedy mamy już gotową wegańską bazę, można ją dowolnie zaromatyzować: może to być szczypta wanilii, cynamonu, garść świeżych owoców, posiekana czekolada lub inne lubiane przez nas dodatki. Na początek dobrze jest trzymać się sprawdzonych połączeń, a potem można szaleć i tworzyć swoje własne - ważne, żeby kompozycja smakowa lodów była przemyślana. Jeśli mamy ochotę na lody kawowe, to lepiej od awokado sprawdzi się banan; a do lodów kardamonowych świetnie będzie pasować dodatek tahiny. Nie dajmy ponieść się wrażeniu, że wegańskie lody zawsze muszą składać się z zamrożonych bananów i przypadkowych składników - mogą być równie wyszukane, co najlepsze tradycyjne desery. 

Kolejnym krokiem jest zmienienie płynnej bazy w lody, czyli mrożenie. To chyba jeden z najważniejszych momentów w domowej produkcji lodów, bo jeśli źle zamrozicie bazę, to zamiast lodów otrzymacie sztywną i twardą jak skała bryłę. Aby lody po zamrożeniu wciąż były puszyste i dały się gałkować, należy je porządnie napowietrzyć - oznacza to, że po włożeniu masy do zamrażarki przez pierwsze 6 godzin co godzinę należy je mieszać. Chociaż brzmi to bardzo pracochłonnie to wcale nie jest tak źle - wystarczy zabrać się za lody w wolny dzień i można mieszać je między wyprowadzaniem psa, gotowaniem zupy albo rowerem, zamieszanie masy trwa 30 sekund. Nic wielkiego też nie stanie się, jeśli zamiast godzinnej przerwy przydarzy wam się jedna dwugodzinna - wtedy kolejny raz możecie zamieszać lody za pół godziny. 

Jeśli macie w domu wysokoobrotowy blender typu Thermomix lub inny blender z opcją kruszenia lodu, możecie też pójść na łatwiznę i bazę zamrozić, a następnie przed podaniem wyjąć na blat, ocieplać przez 10 minut, pokroić w kilka mniejszych bloków i wrzucić do blendera. Zmieloną w blenderze masę można od razu gałkować lub zjeść łyżką prosto z blendera. Nie jest tak kremowa, jak lody napowietrzane w trakcie mrożenia, ale jest niemal równie smaczna. 

Po przydługim wstępie czas przejść do działania - na początek wybrałam moje ulubione lody, czyli klasyczne peanut butter ice cream. Jadłam je w wielu lodziarniach, z przeróżnymi dodatkami i zawsze smakują mi tak samo dobrze. Oprócz tego, że są przepyszne, są też dość proste - dzięki mleku kokosowemu i masłu orzechowemu masa jest bardzo tłusta, dzięki czemu świetnie się napowietrza. Do pełni rozpusty do masy dorzuciłam słodko - słone fistaszkowe chrupki, które robi się w kilka sekund, a mogą spowodować lodowe szczytowanie. Do dzieła!

Lody fistaszkowe
z orzechowymi chrupkami 

Czas przygotowania: 15 minut gotowania bazy + 2 godziny studzenia + 6 godzin mrożenia

Składniki na 1 litr lodów:
  • 2 puszki mleka kokosowego / 800 ml
  • 2/3 szklanki masła orzechowego
  • ½ szklanki cukru trzcinowego
  • 1/4 łyżeczki cynamonu
  • 1/4 łyżeczki soli morskiej
Składniki na chrupki orzechowe:
  • 2 łyżki masła orzechowego
  • 2 łyżki orzechów arachidowych
  • 1/2 łyżki syropu klonowego
  • szczypta soli
Przygotowanie:
  1. Przygotowanie bazy: wszystkie składniki dodać do małego rondelka z grubym dnem, kiedy zacznie się gotować zmniejszyć ogień i gotować 3 - 5 minut ciągle mieszając. Masa powinna mieć beżowy kolor i być lekko gęsta. Gotową masę przelać do pudełka na lody (najlepsze będzie plastikowe) i chłodzić na blacie przez godzinę. 
  2. Chrupki orzechowe: do pojemniczka blendera dodać wszystkie składniki i zmiksować na pastę, gotową pastę przełożyć na kawałek papieru do pieczenia. Prostokątny kawałek papieru zgiąć na pół, otworzyć,do środka włożyć pastę i przy pomocy wałka lub dłoni rozprasować pastę między papierem na gruby na 1 cm prostokąt. Odłożyć do zamrażarki na godzinę, następnie wyjąć na blat i tuż przed mrożeniem lodów posiekać nożem na grube okruchy.
  3. Mrożenie: do schłodzonych w lodówce lodów wsypać połowę orzechowych chrupek, resztę włożyć z powrotem do zamrażarki. Masę wymieszać trzepaczką i włożyć do zamrażarki - od tego czasu co godzinę przez 6 godzin wyjmować lody i mieszać zamarzającą masę łyżką, zaczynając od brzegów, tam lody zamarzają najszybciej. Im lepiej i dokładniej będzie pomieszana masa, tym lepsze będą lody. Po ostatnim mieszaniu posypać lody pozostałymi orzechowymi chrupkami, krótko schłodzić i serwować. 

  • Jeśli lody będą dłużej stały w zamrażarce należy wyjąć je 10 - 15 minut przed podaniem i gałkować przy pomocy łyżki, zamaczanej w kubku z czystą, gorącą wodą. Na początku będą bardzo twarde, ale po kwadransie w temperaturze pokojowej bez problemu dadzą się gałkować gorącą łyżką do lodów. 
  • Przetrzymując lody w zamrażarce przez kilka tygodni warto ustawić poziom mrożenia na średni lub minimalny - im wyższa będzie temperatura w zamrażarce, tym łatwiej będzie je gałkować. 





Hummus z bobu

$
0
0
Wszyscy na pewno znają hummus, czyli pastę z ciecierzycy i tahiny, o której pisałam ponad rok temu i która do dzisiaj jest jednym z najpopularniejszym przepisów na blogu. Ale czy próbowaliście kiedyś hummusu z ...bobu?  

Bób jest jedną z najpopularniejszych roślin strączkowych na Bliskim Wschodzie i w Afryce - z łatwością można kupić go na straganach, najczęściej w formie suszonej, podobnie jak naszą swojską fasolę lub groch. Często przygotowuje się z niego zupy, gulasze z mnóstwem kuminu oraz ful, czyli pastę z ugotowanego bobu podawaną z pietruszką, chili, czosnkiem i oliwą. W każdym kraju ful jest zupełnie inny; czasem bób rozgniata się na puree i dodaje tahinę, czasem niedbale sieka i miesza z ostrymi przyprawami, a czasem pozostawia w całości i wtedy podaje w z ugotowanymi na twardo jajkami - zawsze jednak towarzyszy mu mnóstwo kuminu i chili. W mojej wersji bób potraktowałam zupełnie jak cieciorką ucierając go z tahiną, czosnkiem i chlustem soku z cytryny - do tego jeszcze na wierzch otarta skórka z cytryny, garść liści mięty i lipcowy hummus gotowy.

A i jeszcze jedno - podczas obierania bobu możecie podjadać. Tak obliczyłam proporcje, żeby z kilograma bobu wystarczyło go na hummus i na podjadanie. Przecież wiadomo, że nie da się obrać bobu i nie podjadać.


Hummus z bobu

Składniki:
  • 2 szklanki ugotowanego, wyłuskanego bobu + 2 łyżki do posypania / 1 kilogram świeżego bobu
  • ½ szklanki jasnej, płynnej pasty tahini
  • 1/4 szklanki soku z cytryny
  • 2 - 4 łyżki zimnej wody
  • 2 ząbki czosnku
  • skórka otarta z połowy cytryny
  • garść mięty i oliwa z oliwek
  • sól
Przygotowanie:
  1. W dużym garnku zagotować nieosoloną wodę. Dodać bób, gotować 2 - 3 minuty i dopiero po tym czasie dodać pół łyżeczki soli. Gotować kilka kolejnych minut do czasu, aż bób będzie miękki.
  2. Bób szybko odcedzić i przelać lodowatą wodą, następnie włożyć do miski z zimną wodą. Odcedzić i obrać wszystkie ziarna - możecie w trakcie podjadać, z kilograma bobu wyjdzie trochę więcej niż potrzeba do przepisu. 
  3. Z obranego bobu odmierzyć dwie szklanki, resztę zostawić do posypania gotowego hummusu. Bób dodać do naczynia blendera razem z tahiną, czosnkiem, sokiem z cytryny oraz szczyptą soli i zblendować na gładką, bardzo gęstą pastę. Kiedy pasta będzie gotowa wlać wodę i ponownie zblendować - dodać tyle wody, aby hummus miał puszystą, lekką konsystencję. 
  4. Na koniec posolić hummus do smaku, wymieszać i przełożyć do płaskiej miski. Polać oliwą, obsypać otartą skórką z cytryny i liśćmi mięty. Jeść z surowymi warzywami, pitą lub innym ulubionym pieczywem. 




Wegańskie ciasto drożdżowe z porzeczkami i kokosowym pudrem

$
0
0
Przepis na puszyste ciasto drożdżowe to najczęściej kopa jajek, kobiałka masła i jeszcze tuzin żółtek - tak jak stało zapisane w brulionie mojej mamy i babci. Tymczasem upieczenie delikatnego, miękkiego wegańskiego ciasta drożdżowego wcale nie jest takie trudne.

Drożdżówki bez produktów pochodzenia zwierzęcego to przepis nie tylko dla wegan, ale też dla zapominalskich gospodyń domowych, którym skończyło się jajka i masło. Wystarczy mąka, ulubione mleko, chlust delikatnego oleju i chwila cierpliwości, kiedy ciasto powoli wyrasta w ciepłym miejscu. Aby drożdżówce dobrze się rosło, należy pamiętać o piekarskim BHP: położyć miskę z wyrastającym ciastem w ciepłym miejscu bez przeciągów, nie zaglądać do niego podczas wyrastania i nie otwierać za często piekarnika, kiedy ciasto już w nim siedzi. Moja mama też dodałaby pewnie, że za żadne skarby świata nie wolno ciepłego ciasta kroić i zjadać, ale wiadomo, że z tym ostatnim jest ciężko. W końcu kto oprze się zapachowi gorącego wegańskiego ciasta z porzeczkami?

Wybacz Mamo, ale ja nie.

Ciasto drożdżowe z porzeczkami
i kokosowym pudrem

Składniki na dużą prostokątną blachę:
  • 600 g mąki pszennej
  • 450 ciepłego mleka roślinnego
  • 8 g suchych drożdży instant
  • 1/4 szklanki cukru
  • 1/4 szklanki oleju z pestek winogron lub innego delikatnego oleju
  • 2 łyżeczki spirytusu
  • szczypta soli
  • 4 łyżki wiórków kokosowych
  • 1 łyżka cukru pudru
  • szklanka czerwonych porzeczek

Przygotowanie:
  1. Wszystkie składniki na ciasto dodać do misy robota kuchennego z hakiem do ciasta drożdżowego i wyrabiać przez 4 - 5 minut na gładkie ciasto, można to zrobić też ręcznie w dużej misce. Ciasto powinno wyjść sprężyste i miękkie, może być lekko klejące, ale naciśnięte powinno odstawać od dłoni. Jeśli klei się bardziej można podsypać je 1 - 2 łyżkami mąki i ponownie krótko wyrobić. 
  2. Delikatnie nasmarować dłonie kilkoma kroplami oleju, wyjąć ciasto i uformować w kulę. Przełożyć do lekko obsypanej mąką miski i przykryć plastfolią lub owinąć szczelnie reklamówką - dzięki temu będzie szybciej wyrastać. Odstawić w ciepłe miejsce bez przeciągów na 1,5 godziny. 
  3. Piekarnik rozgrzać do 220 stopni, blachę wyłożyć papierem do pieczenia, ponownie lekko nasmarować dłonie olejem i przełożyć do blachy wyrośnięte ciasto delikatnie je rozciągając, aby zajęło całą blachę. Obsypać porzeczkami, delikatnie wciskając je w ciasto, przykryć ściereczką i zostawić na 30 minut.
  4. Wyrośnięte ciasto wsunąć do gorącego piekarnika i piec 30 - 40 minut do czasu, aż się zezłoci. W międzyczasie przygotować kokosowy cukier puder - do kawowego młynka lub małego pojemniczka blendera o dużej mocy wsypać wiórki i zmiksować na gruby puder, na koniec dodać cukier puder i krótko zmiksować do połączenia. 
  5. Upieczone ciasto wyjąć na blat, ostudzić i obsypać kokosowym pudrem. Poczekać aż (chociaż trochę) ostygnie i kroić. 




Pudding chia kokosowo - buraczany

$
0
0
Kiedy temperatury sięgają trzydziestu stopni boję zbliżać się do kuchenki i szerokim łukiem omijam piekarnik. W tak gorące dni  szykuję niezastąpiony pudding chia - tym razem w rozpustnej wersji kokosowo – buraczanej. 

O nasionach chia pisałam już ostatnio w przepisie na podstawowy, kokokosowy pudding chia. Poniższy przepis jest bardzo podobny, ale dzięki dodatkowi soku z buraków pudding ma obłędnie różowy kolor i ... smakuje jeszcze lepiej, niż klasyczna wersja. Jest lekko słodki, orzeźwiający i ma wspaniały, soczysty aromat buraków, który jak nic innego pasuje do kwaśnych jagód i kokosa. Jeśli nie wierzycie, że burak może dobrze smakować w kokosowym puddingu to czym prędzej zaopatrzcie się w nasiona chia, skoczcie po jagody i sok z buraka, a na koniec wymieszajcie wszystkie składniki - rano w lodówce będzie na was czekało najlepsze śniadanie, jakie można sobie wymarzyć w lipcu. Uwaga: kto raz spróbuje puddingu chia, może się od niego uzależnić.

Kokosowo – buraczany pudding chia

Składniki na 2 - 4 porcje:
  • duża puszka mleka kokosowego / 400 ml 
  • 50 ml soku z buraka
  • 1/4 szklanki nasion chia / 4 łyżki, do kupienia tutaj
  • 2 łyżki syropu z agawy
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • garść jagód i porzeczek oraz dodatkowy syrop do polania gotowego deseru
Przygotowanie:
  1. Do miski wlać mleko kokosowe, sok z buraka, ziarna chia, syrop z agawy i wanilię. Wszystko mieszać intensywnie trzepaczką przez 1 -2 minuty i odstawić na kwadrans do lodówki. Po tym czasie wyjąć, ponownie dokładnie zamieszać trzepaczkę i przelać do przygotowanych szklanek lub słoiczków i odstawić do lodówki na przynajmniej 3 godziny lub na całą noc.
  2. Następnego dnia gotowy pudding polać odrobiną syropu i posypać świeżymi jagodami. Można przechowywać w lodówce przez kilka dni. 
Uwagi:
Przygotowanie puddingu jest bardzo proste, ale aby wyszedł jak powinien ważne jest kupienie dobrej jakości nasion chia. Te kupione na internetowych aukcjach, albo z niepewnego źródła często nie żelują puddingu tak, jak powinny lub są przeterminowane. Najlepszą znaną mi marką nasiona chia, są te z Rainforest Food - opakowanie kosztuje około 50 - 60 złotych i wystarczy do przygotowania kilkudziesięciu puddingów. Można je kupić w stacjonarnych sklepach z ekologiczną żywnością lub tutaj




Co do chleba? Salsa z pomidorów i oleju z awokado

$
0
0
Wszyscy znają i uwielbiają oliwę z oliwek, za jej głęboki, gorzkawy posmak i wspaniały złoty kolor. Ale przecież oprócz popularnej oliwy do dyspozycji w wegańskiej kuchni jest też wiele innych szlachetnych olei tłoczonych na zimno - a jednym z najbardziej niedocenianych jest gęsty, zielony olej z awokado.

Oleje tłoczone na zimno są magicznym składnikiem, bo już kilka kropel potrafi wnieść do dania niesamowicie intensywny smak, zapach i kolor. Wystarczy łyżeczka dobrej jakości nierafinowanego oleju z awokado, pestek dyni lub z fistaszków, aby całe danie nabrało aromatu orzechów lub dojrzałego awokado. Należy jednak pamiętać, że te pachnące oleje nie nadają się do smażenia i należy używać ich wyłącznie na zimno - dzięki temu zachowują swoje właściwości oraz aromat. Dlatego w mojej spiżarni zawsze mam butelkę oleju ryżowego lub rzepakowego przeznaczonych do smażenia; oraz kilka mniejszych butelek oliwy, tłoczonego na zimno oleju z awokado, z orzechów lub z sezamu, których używam do przygotowania sałatek oraz past do chleba. Wystarczy kilka zielonych, tłustych kropli oleju z awokado dodać do posiekanych pomidorów i czary mary, hokus pokus!  Otrzymujemy orzeźwiającą salsę, która ma cudowny aromat soczystego guacamole.



Salsa z pomidorów i oleju z awokado

Składniki:
  • 3 pomidory malinowe
  • 3 łyżki tłoczonego na zimno oleju z awokado, ja użyłam oleju Oleofarm 
  • sok wyciśnięty z 1/2 limonki
  • 1/2 papryczki chili bez pestek
  • pęczek kolendry
  • sól i pieprz
Przygotowanie:
  1. Pomidory sparzyć wrzątkiem i obrać ze skórki. Następnie na dużej desce obrać je i posiekać w drobną kostkę, odlać sok zebrany na desce, a posiekane pomidory przełożyć do dużej miski.
  2. Papryczkę chili posiekać w bardzo drobną pastę razem z kolendrą i dodać do pomidorów wraz z pozostałymi składnikami. Dokładnie wymieszać i doprawić do smaku solą i pieprzem. Schłodzić w lodówce i jeść na ulubionym pieczywie, grzankach lub tortillach. 


Viewing all 567 articles
Browse latest View live